9.06.2014

[Kagerou daze II -a headphone actor-] Sunset Yesterday I

Drugi rozdział drugiego tomu.

Angielskie tłumaczenie: Renna i Ame [x]

<< Headphone Actor I | Masterpost noweli | Headphone Actor II >>



Obudził mnie przeraźliwy dźwięk mojego budziku.
Wyciągnęłam rękę spod pierzyny, nieporadnie próbując sięgnąć po własny telefon.
Po wyłączeniu budzika sprawdziłam godzinę i pozwoliłam sobie na głębokie ziewnięcie.

…Dziwne. Nie, to naprawdę bardzo dziwne. Zdecydowanie dziwne.
Miałam przecież spać przez co najmniej jedenaście godzin.
Więc dlaczego byłam taka śpiąca? To niesprawiedliwe. Chociaż zapłaciłam za “Late-Night Time” ślicznej licealistki, to ciało kiepsko mi się odwdzięcza.
Coś było nie tak. Próbujesz mi wmówić, że nie jestem jeszcze piękna..? Kiedyś powinnam skończyć z tą grą online; ale i tak nie wyszło mi to na dobre.

Nagle przez me ciało przepłynęła fala zmęczenia. Otrzymałam takie ostrzeżenie "Zaraz! Jeśli nie pośpisz sobie dłużej, zginiesz. Pomyśl o tym dwa razy!".
Mój mózg otrzymał monit, i pomyślał, że o wiele lepiej zostać w futonie.

Przykładowo, Plan nr 1: Udawanie chorej

Mieszkam obecnie z babcią, więc było nas tylko my dwie. Jeśli powiem "Babciu, kiepsko się dzisiaj czuję, więc...", będę miała dobrą wymówkę, by zostać w domu.
Będzie mnie gryzło sumienie z powodu oszukania babci, ale taka sytuacja wymaga podjęcia wszelkich środków.

Ten pomysł nie był jednak taki dobry.
Mówiąc "Nie za dobrze się czuję" byłoby nieodpowiedzialne, a babcia w dobrej wierze wysłałaby mnie do szpitala.
Uch, a wtedy będzie badanie lekarskie, a potem by mnie czekała hospitalizacja… Na samą myśl aż ciarki mi przechodziły po plecach.
No i na oddziale nie miałabym jak grać w swoją grę, więc niestety, ale nie miałam ochoty spędzać swojego wolnego czasu na zbijaniu bąków.
To stąd się wzięło, że każdy był na tym punkcie przewrażliwiony. Nawet mając objawy swej "choroby" nie sądziłam, by szczególnie zagrażało to mojemu życiu. Każdy z tym przesadzał.
Mój nieżyjący już dziadek był właśnie nerwowy i zawsze o mnie się martwił. Miał sporo znajomości i załatwił mi w tym roku liceum, które będzie mnie traktować z wielką ostrożnością.
...Cóż, myślę, że gdybym ni stąd, ni zowąd zemdlała w klasie upadając prosto na podłogę, wprawiłabym innych w zakłopotanie, a co ważniejsze, byłoby to nawet krępujące.
– Właściwie, to było dobrze tak, jak jest.
——Myśląc w taki sposób, minęło pół roku. Od kiedy zaczęłam chodzić do szkoły, nie znalazłam jeszcze przyjaciół, co nie znaczyło, że miałam z tym jakiś problem.

Swoją drogą, z tych i innych powodów, Plan nr 1 to niewypał.
Przeanalizowanie tego zajęło mi jakieś dwie minuty. Zgodnie z "prawem szybkości czasu płynącym rano", można powiedzieć, że jak na tak wczesną porę myślałam całkiem trzeźwo i szybko.

Plan nr 2: "Szkoła jest dzisiaj zamknięta".

Mogłamym powiedzieć babci, że dzisiaj jest wolne... Ale zaraz, wczoraj pytała się mnie "Mam ci coś zrobić na drugie śniadanie do szkoły?” i pamiętam jak odpowiedziałam "Tak, chcę tamagoyaki!".
...Durna! Dlaczego tamagoyaki!? Powinnam była zamiast o śniadanie, poprosić o "bilet na dodatkowe godziny spania" czy coś w tym stylu. Choć nie zdziwiłabym się, gdyby coś takiego nie istniało.
Na przekór mym rozmyślaniom cudowny zapach jajek wtargnął do mego pokoju. To pewnie babcia robiła mi śniadanie, wkładając w to całe swoje serce.

Czując się winna z powodu rozpaczliwych prób znalezienia wymówki na zostanie w domu, westchnęłam. Nie miałam pojęcia, jak wielkim zmartwieniem byłam dla swojej babci.

Odwróciłam się i wskoczyłam do futonu na parę minut, postanawiając myśleć o czym innym.
...W sumie, nie wiem, jakim sposobem moja babcia była w stanie obudzić się o tak wczesnej porze, dzień w dzień. Nie udawało mi się wymyślić nic oprócz tego, że była jakimś superkomputerem. Dosłownie – elektryczna babcia…

——Myśląc o takich głupotach, usłyszałam skrzypienie drewnianych stopni powstałych pod naciskiem stóp osoby wchodzącej po schodach. Ten dźwięki w starym, drewnianym budynku o specyficznej konstrukcji, tworzył atmosferę niczym z horrorów, przerażając mnie nie na żarty. A nie, to pewnie tylko ktoś szedł mnie obudzić.
Szybko schowałam się w futonie, chcąc wymyślić jeszcze ostatnią wymówkę.
Ach… Nie mam czasu… Plan nr 3… Plan… Pla…
– Ile jeszcze będziesz leżeć w łóżku!! Pospiesz się i wstawaj, zanim się spóźnisz!
– Uuu… aaach.

Misja zakończona niepowodzeniem.
Intensywnie jasne światło padło na mnie po odsunięciu zasłon, a ja już wyobrażałam sobie migające czerwone litery „GAME OVER”.

* * *

Pogoda jak to pod koniec jesieni.
Gorące letnie dni, kiedy to miraż się mienił w powietrzu, minęły, nadeszła jesień, a w drodze do szkoły już były widoczne pierwsze oznaki zimy.
Zimowe ubrania również zaczęły się pojawiać wśród uczniów idących do szkoły; coraz więcej chłopców i dziewcząt ubranych w swetry pojawiało się w moim polu widzenia.

——Z jawnym obrzydzeniem ucinając grające mi na nerwach rozmowy innych uczniów, w ciszy zmierzając do szkoły, ja – Enomoto Takane – byłam w bardzo złym humorze.
Lecz pewnie nie było w tym nic wartego zanotowania. Zawsze się tak zachowywałam.
Ponieważ zazwyczaj późno kładłam się spać, to gdy mnie budziło poranne słońce, byłabym zirytowana swą własną sennością.
A po południu byłabym wkurzona zachowaniem innych uczniów i nauczycieli.
Z tego powodu moje spojrzenie nigdy nie należało do najprzyjemniejszych, i często się mnie pytano, czy byłam na kogoś zła.
I przy każdym takim pytaniu znowu się wkurzałam; istne perpetuum mobile.

Mimo że przez to sprawiałam wrażenie płytkiej i głupiej dziewczyny, która przez cały czas tylko się wydurniała, nie myślałam, że kiedyś taka się stanę, ani nie było to moim marzeniem.
Wkurzona głupim wyobrażeniem własnej przyszłości, dreptałam do szkoły w jak zwykle podłym humorze.

Miałam raczej blisko do szkoły, więc nie musiałam dojeżdżać pociągiem czy busem, nawet zajęłoby mi to więcej czasu.
W każdym razie, nigdy nie przeszkadzała mi podróż na piechotę do szkoły, i co ważniejsze, mogłam dłużej spać.
W czasie, gdy musiałabym biegiem przesiadać się między pociągami w drodze do szkoły, to – tak jak dziś – mogłam na spokojnie wstać z łóżka i bez trudu dotrzeć do bramy szkoły na czternaście minut przed godziną wychowawczą.

Wreszcie dotarłszy do ścieżki idącej na wprost do bram szkoły, w jednej chwili zwiększyła się liczba uczniów ubranych w te same szkolne mundurki.
Przyspieszyłam swój krok, oczywiście, a moje spojrzenie stawało się coraz gorsze.
Tuż przy szkolnej bramie zdjęłam swoje słuchawki, zwinęłam kabel i schowałam je do torby.
Ja nawet polubiłam te słuchawki – prezent urodzinowy od mojej babci. Ślicznie wyglądały, a i dźwięk był w porządku. Wiem, co mówię – gdy pożyczałam słuchawki od kolegów, myślałam sobie "Mają jakiś płaski dźwięk" – reszta jakoś nie miała sprzętu z wysokiej półki.
Niestety, oprócz mnie, która się do nich przyzwyczaiła, był jeszcze mój jeden jedyny kolega.

Po tym, jak pozdrowiłam umięśnionego w-f-istę stojącego przy bramie i weszłam na teren szkoły, ujrzałam żywo kręcących się uczniów pracujących przy Szkolnym Festiwalu Kultury, który odbędzie się już w przyszłym tygodniu.
Na samym środku szerokiej na około 10 metrów drodze rozciągającej się od szkolnej bramy do głównego wejścia znajdowały się miejsca wydzielone każdej klasie na przygotowanie atrakcji.
Widziałam niezgrabnie napisane ostrzeżenia typu "Świeżo malowane! A spróbuj tylko usiąść!" albo plakaty proszące o materiały, na przykład "Szukamy kartonu! Jeśli masz jakiś na zbyciu, prosimy zgłosić się do Komitetu Wykonawczego klasy 2-A!"

Rozglądając się wokół zastanawiałam się, o której godzinie wzięli się do roboty. Byli tam uczniowie wysmarowani farbą, inni przebrani za jakieś potwory, a nawet dziewczyny typu "To Szkolny Festiwal Kultury, więc dajmy z siebie wszystko!", które bliskie płaczu krzyczały "No bo wy, faceci, robicie to źle...". Widziana przeze mnie scena idealnie przedstawiała "Młodzieńczego Ducha".

——Ale dla mnie, dziewczyny, która "zazwyczaj kłóci się i czyni kąśliwe uwagi, i tylko w chwilach takich jak te bierze się do roboty wraz z innymi kolegami", przygotowania do festiwalu były niczym innym jak tylko złem koniecznym.

Już nie mówiąc o tym, że podczas przygotowań pod szkolną bramą stawało się niezwykle głośno od ekscytacji uczniów; jedni by tu siedzieli aż do północy, a niektórzy by ze sobą flirtowali i łamali zasady, więc ogólnie nie było najlepiej.
A po samym festiwalu pozostaną niewyobrażalne góry śmieci.
Co to ma być za beznadziejne wydarzenie? To jakiś absurd.
Teraz gdy tak o tym pomyślę, to we wczorajszym wydaniu szkolnej gazety było napisane, że klasa pierwsza B, której "chwilowo" byłam członkiem, postanowiła przygotować atrakcję, która najpewniej będzie jej gwoździem do trumny: kawiarenkę pokojówek.
Pomysł ten nie pojawił się w rozmowach na zwykłych lekcjach, już nie mówiąc o spotkaniach przygotowawczych; dla mnie to było w ogóle nieistotne, i cieszyłam się z błogiej ignorancji.
Gdybym ja miała założyć ciuchy pokojówki pod wpływem impulsu o pierwszej w nocy, zakopałabym wspomnienia głęboko, które i tak by mnie prześladowały do końca życia.
Myśląc i zamartwiając się taką bzdurą, przeszłam pod wielkim modelem dinozaura, mijając i spoglądając groźnie na chłopaka z durnym wyrazem twarzy, który wygłupiał się na środku drogi, zmierzałam ku głównemu wejściu.

Po popchnięciu za klamkę drzwi, na których wisiała nieczytelna tabliczka ze słowami "Pchać", w budynku szkolnym, w którym postawiłam stopę, panowała niemal idealna temperatura dzięki systemowi centralnego ogrzewania.
Zdjęłam buty i spojrzałam na obuwie zmienne wyjęte z drewnianej szafki na buty, która lata świetności miała już dawno za sobą.
Słyszałam, że budynek sam w sobie był ponoć historyczną budowlą, i był sławny z tego, że jego mury opuściło wiele znamienitych osób, takich jak politycy czy celebryci.
Tak szczerze, to zamiast wiecznie wyciągać historii przybytku, mogliby wziąć się do roboty i wyremontować budynek. I to był nie tylko mój pomysł, a większości uczniów.
Szkolny budynek chlubił się dziurą w dachu sali gimnastycznej, powstałej latem podczas tajfunu, szczycił się też fontanną do popijania z odpadniętym spodem; z tym wiązał się dość bolesny incydent.
A już szczególnie zachwycił podczas pierwszego naprawdę gorącego dnia lata, kiedy to cała zepsuta klimatyzacja w szkole dawała w kość, doprowadzając uczniów do narzekania typu "Muszę jak najszybciej zmienić szkołę".
Na szczęście po letniej przerwie klimatyzacja powstała z martwych i błogosławiła wszystkich chłodnym i ciepłym powietrzem, jak kto woli.
Uczniowie, którzy próbowali wymóc na szkolnej placówce przedłużenie sobie przerwy letniej, by udowodnić prawdziwość swych skarg, musieli niechętnie uczęszczać do szkoły aż do końca roku.

Przebrałam swoje buty na gumowym ociekaczu i pospieszyłam się ku wyjściu na korytarz.
W moim szkolnym życiu ta chwila pozostawiała po sobie najwięcej goryczy.
Kiedy wszyscy tłumem skręcali za szatnią w lewo i szli na piętro do swoich klas, tylko ja skręcałam w prawo do części z salami tematycznymi wraz z kilkoma uczniami. A szczególnie bolało to, że zmierzałam do sali, w której wiecznie unosił się zapach chemikaliów.
Tak, moją "normalną klasą" była "Sala przyrządów naukowych" z wychowawcą w zastępstwie.
W ostatnich latach, kiedy rozbudowało się miasto niedaleko i w związku z tym przybyło mnóstwo uczniów, zwykłe sale zostały przydzielone nowym klasom i niestety nie starczyło dla "klasy specjalnej troski". Stąd się to wzięło.
Jeśli myślisz, że kilka ławek i biurko nauczyciela uczynią z każdego pomieszczenia salę lekcyjną, to lepiej zastanów się dwa razy. Większość czasu tych cudownych trzech lat szkolnego życia w liceum spędzę na wdychaniu oparów formaliny. Samo to doprowadzało mnie do rozpaczy. Na szczęście w mojej klasie było tylko dwóch uczniów – łącznie ze mną – dzięki czemu na lekcjach było cicho i spokojnie. Gdybym została przeniesiona do innej klasy, to z powodu mojej choroby czułabym się jak piąte koło u wozu, więc obecnej sytuacji nie miałam nic do zarzucenia.

Idąc korytarzem sprawdziłam, czy nikogo wokół nie ma, i westchnęłam głośno.
Mijałam sale plastyczne, muzyczne i zarządzania domowym budżetem, aż doszłam do odchodzącego w lewo korytarza prowadzącego do skrzydła z salami klubów, w którym to miejscu była wywieszona tabliczka z napisem "Sala przyrządów naukowych".
——Poniżej znajdowały się znajome rozsuwane drzwi w jasnozielonym kolorze.

Może i dużo narzekałam, ale naprawdę cieszyłam się, że w tej klasie nie było za wielu ludzi.
Nauczyciel spóźni się jak zwykle, podobnie jak mój jedyny kolega – "towarzysz niedoli", który ciągle coś rysował i do wszystkiego zabierał się z ociąganiem.
Z myślą "trochę się prześpię zanim przyjdzie nauczyciel", otworzyłam drzwi, ale to, co zastałam w sali, pozbawiło mnie jakiejkolwiek ochoty na drzemkę.

– Dzień do— ...co— Aaaaaaa!!
–Ee?? O, cześć Takane~

Osobą stojącą pośrodku sali, która powitała mnie jasnym szczerym uśmiechem, był mój kolega z klasy, Kokonose Haruka.
Najbardziej w oczy rzucały się chorobliwa blada skóra i niefrasobliwe usposobienie. Lubił rysować obrazki, które naprawdę mu wychodziły. Wyglądał jak dziewczyna, co nawet imię na to wskazywało, ale to był normalny chłopak.
Chociaż dzisiaj kłóciłabym się o słowo "normalny".

——Jakby na niego nie patrzeć... To nie miał na sobie nic oprócz bielizny.

– Cc— ...co—...!?
Zaniemówiłam na widok tej nierealistycznej sceny jako pierwszej rzeczy tego ranka. Choć usilnie starałam się na niego nie patrzeć, zaraz obrócił się ku mnie w tym stanie.





– Ach, hej, posłuchaj... Dzisiaj rano przy fontannie przed szkołą kręcił się kot, i bardzo chciałem go pogłaskać. Ale, jakby to powiedzieć, że mu się to nie spodobało i mi uciekł. I wtedy straciłem równowagę, i wpadłem do fonta——
– Nie chcę wiedzieć!! Nie obchodzi mnie jak to się stało!! W— ...weź coś włóż na siebie!!
Nieopieszale, z miną typu "Ach, co ja miałem robić", Haruka, który beztrosko opowiadał o przyczynie, dlaczego lata półnago po szkole, jedynie skrzywił głowę zdziwiony moimi wrzaskami.
– Czemu? Moje ubrania jeszcze nie wyschły. Sama zobacz.
Pokazując palcem na swój mundurek suszący się na grzejniku, zachowywał się, jakbym to ja powiedziała coś niestosownego. Dzieliło nas 50 centymetrów.
Cofnąwszy się z powodu tego niecodziennego widoku, wpadłam na drzwi, które zsunęłam z trzaskiem.
A oparta o nie, wyrzucałam z głowy desperackie pokusy.

– A, a, ach!! Już wiem!! Nie szkodzi, że są mokre! W-włóż je na siebie z powrotem!! Ja poszukam czegoś suchego, więc na razie ubierz to!!
– Ech? No~ dobra... Ale... Hę? Nie ma tu koszuli... Gdzie ona...
– Nadepnąłeś na nią!! Pod twoją nogą!! No weź ty! Daj mi ją tu!
On serio nie czuł powagi "paradowania półnago przed dziewczyną"? Haruka w żółwim tempie wreszcie zaczął się ubierać.
Ja nie mogłam na to patrzeć spokojnie.
Złapałam za koszulę, którą Haruka trzymał w rękach, i starając się na niego nie patrzeć, próbowałam mu pomóc w ubieraniu się.
– Łaaa-! Nie nie musisz, sam mogę to włożyć! Czekaj, to nie ten rękaw~.....
– Gyaaaa! Przestań się ruszać!! I stój porządnie!!
Nieważne jak kto na to spojrzy, to nie było normalne ani przyzwoite. Dlaczego to ja z samego rana musiałam ubierać swojego kolegę z klasy? Gdyby nim jednak nie był, to ja bym go jak najszybciej oddała w ręce policji.
Ale gdyby ktokolwiek zastał nas w takiej sytuacji, byłoby jeszcze gorzej.
Mogłoby wtedy zdarzyć się to samo, co w mangach shoujo, i ten ktoś by to zrozumiał opacznie... To utkwiło mi w głowie, gdy najgorsze miało się dopiero zdarzyć.
– O~kej, zaczynamy godzinę wychowawczą~ Och....
Wraz z beznamiętnym głosem, otworzywszy drzwi ze skrzypnięciem, pojawił się nasz wychowawca, jak i zastępca nauczyciela od fizyki, Tateyama Kenjirou.
Tateyama-sensei zrobił przerażoną minę, która mogła konkurować z moją wcześniejszą, a dziennik obecności powoli wypadał z jego rąk i runął na podłogę.
– Aa... to nie... Ee, Sensei, to jest...
– Aa, dzień dobry, Sensei~
W przeciwieństwie do mnie, po której plecach przebiegły dreszcze, półnagi Haruka z uśmiechem powitał nauczyciela.
Tak poważnie, to na pierwszy rzut oka można było opisać sytuację tak: "Z samego rana niegrzeczna uczennica rozbiera naiwnego kolegę z klasy".
Choć minęła tylko chwila, czułam, jakby ciągnęła się w wieczność. Gdy się zastanawiałam, co Tateyama-sensei wygłosi po chwili ciszy, wybąkał tylko – Och... chyba w czymś przeszkodziłem... Przepraszam... – I postanowił wyjść na korytarz.
– Gyaaaa!! To nie tak!! Ja to wszystko wyjaśnię! Ten głupek, on... p-paradował sobie bez żadnych ubrań, w-więc chciałam coś na niego włożyć!!
Tateyama-sensei, który wychodził już z klasy, z nieokreślonym wyrazem twarzy zatrzymał się w pół kroku.
– Ech? Ach, aha, więc tak to było? ...Ach, tak myślałem, że się nie powstrzymasz... – Tateyama-sensei westchnął i z uśmiechem podniósł dziennik.
– Nie mów takich rzeczy jak gdyby nic! Ale gdyby doszło co do czego, to powinno to być brane na poważnie, nie!? Czy ty nie chciałeś po prostu zwiać!?!
– Ach, no cóż, w takich sytuacjach najłatwiej jest udawać, że nic się nie widziało i nie słyszało. No i jeszcze to, sama wiesz. Chciałem wam dać bezstresowe środowisko, wolność, abyście czynili co żywnie wam....
– Co z ciebie za nauczyciel!! A teraz proszę pomóc mi w jego ubieraniu! Bo powiem dyrektorowi!
Tateyama-sensei drapał się w głowę, jakby to mu urągało, ale na słowo "dyrektor" wypuścił z siebie jedynie "OK" i rzucił się do ubierania Haruki z prędkością światła.
Pewnie za często nie spotykacie się z "nędznym przykładem dorosłego".
Znaczy się, on przekazywał nam cenną wiedzę, ale... myślałam tak tylko przez chwilę.
– Ueee... jestem cały mokry, Sensei...
Haruka, zręcznie ubrany przez Tateyamę-sensei, wypuścił z siebie strasznie nędzny głosik i usiadł na swoim miejscu.
Również usiadłam na swoim krześle i dopadło mnie ogromne zmęczenie.
Ile punktów życia on mi zabrał przez swoje idiotyczne zachowanie?
Dziś raczej nie będzie po tym wszystkim niczego, z czego by można później się śmiać....
Naprzeciwko dwóch ławek stało biurko nauczyciela, górujące nieco nad resztą sali. Tateyama-sensei usiadł na odrobinę wyższym, składanym krześle i otworzył dziennik obecności.
– Ta, ta, wiem, przyniosę ci coś później... No więc, dzień dobry. Ach~ oboje jesteście obecni. Naprawdę muszę wam pogratulować za to, że szkoła wam się jeszcze nie znudziła.
– ....Takich rzeczy nauczyciel nie mówi.
Z głową na biurku, Tateyama-sensei mruknął pod nosem – Jeśli nauczyciel to powiedział, to czy nie oznacza, że nauczyciel właśnie takie rzeczy mówi~?
Jak społeczeństwo mogło żyć spokojnie, kiedy on pracuje jako pedagog?
Naprawdę martwiłam się o przyszłość tego kraju.
– Ach~ Więc na dzisiejszej wychowawczej... yy, co miało być? Eee, gdzieś to sobie zapisałem, a może nie...
– Po prostu zacznij lekcję!
Już byłam wkurzona dzisiejszego ranka, ale od samego patrzenia na tę osobę robiło mi się gorzej. Sposób, w jaki obracał swój czerwony długopis palcami, przywodził ma myśl lesera z podstawówki.
– Ym~ Czekaj, eee.... O! Już mam, mamy wymyślić co robimy na Szkolnym Festiwalu. Więc, co w końcu sobie wybraliście?
– Eech!? Sensei, a kiedy wcześniej o tym rozmawialiśmy, to czy nie powiedziałeś "Możecie nawet nic nie robić"!? Później nigdy o tym nie mówiliśmy, więc jak mieliśmy coś wymyślić!?
Podniosłam się ze swego krzesła z głośnym piskiem, ale martwe oczy nauczyciela nie sprawiały wrażenia, by się tym przejął, nie mówiąc już o zwróceniu uwagi.
– Ach~ Co do tego... W zeszłym tygodniu zapytał się mnie dyrektor "Co klasa Tateyamy-sensei'a przygotuje na festiwal?" Oczywiście nie miałem zielonego pojęcia, więc na poczekaniu mu powiedziałem "Przygotowujemy ~Projekt Specjalny~, który zadziwi wszystkich, więc proszę wyczekiwać z niecierpliwością!".
– Dlaczego chciałeś się podlizywać dyrektorowi?! I co miało znaczyć "na poczekaniu"!? I co mamy zrobić!? Został nam tylko tydzień...!!
Opadłam znowu na krzesło i zakryłam dłońmi twarz. Usłyszałam Harukę obok mnie wygłaszającego głupi pomysł "A może zrobimy rzucanie do celu?", a przecież nie mieliśmy nic przygotowanego ani nawet budżetu, przez co pogrążyłam się w jeszcze głębszej rozpaczy.
Nie obchodziło mnie, co się stanie z nauczycielem, ale jeśli nasz brak-planu okryje się taką sławą, że będzie miał swój artykuł o tytule "Projekt Specjalny" czy coś w ten deseń w szkolnej gazetce, to byłoby straszne.
Gdyby tak naprawdę się zdarzyło, pozostałby tylko płacz i zgrzytanie zębów...
– Achhhhh.....!!
Samo wyobrażenie czekającej mnie przerażającej przyszłości doprowadzało mnie do płaczu. Gdybym miała odpowiedzialnego, godnego zaufania kolegę, to może coś by z tego wyszło. Ale jakkolwiek by o tym nie pomyśleć, z ociekającym wodą optymistycznym chłopakiem obok mnie, i z nauczycielem – Śmieciem Społeczeństwa, naszej trójce naprawdę brakowało ducha walki.
Gdybym tylko wymyśliła, jak z tego się wyplątać... ale mimo moich prób – może dlatego, że nie robię nic innego jak tylko gram w gry, a może nie byłam do końca obudzona – mój mózg nie pracował na pełnych obrotach.
W obliczu tej okrutnej rzeczywistości, i bigosu, który sam sobie narobił, Tateyama-sensei nie wyglądał na pocieszonego.
– ...N-nie, nie, spokojnie, to jeszcze nie jest nasz koniec. W każdym razie, możecie wykorzystać tę salę, i ja też wam pomogę. Więc dlaczego nie mielibyśmy zacząć coś robić?
Drugiej połowie wypowiedzi Tateyamy-sensei'a... Nie, nie zasługiwał na "sensei'a" – tego mężczyzny – "Ja też wam pomogę" – za nic nie dawałam tym słowom wiary.
Sytuacja wcale nie wyglądała najlepiej.
Nawet jeśli nasz "Projekt Specjalny" nie okryje się złą sławą, nasza atrakcja będzie tak beznadziejna, że powstaną różne plotki i mogłam zapomnieć o spokoju przez następne dwa lata w szkole.
Może Haruka specjalnie się tym nie przejmował, ale dla mnie to miało znaczenie.
Wystarczyło mi to, że teraz moja reputacja w szkole była wątpliwa, i nie chciałam, by się jeszcze bardziej pogorszyła.
Jednakże, czułam, że pozwolenie Tateyamy-senseia na wykorzystanie naszej sali na główne miejsce atrakcji mogło okazać się przełomem. Mimo że my znudziliśmy się widokiem tej klasy, inni znaleźliby tu wiele interesujących rzeczy. Przykładowo, nikt nie przeszedłby obojętnie obok tajemniczego przedmiotu podpisanego "Eksperyment ____".
– ...W sumie, byłoby fajnie, gdybyśmy zrobili coś ciekawego... Właśnie, budżet! Sensei, z tego, co słyszałam, to każda klasa otrzymała pieniądze, nie!? Ile dostaliśmy!?
W chwili, gdy się o to spytałam, Tateyama-sensei wyraźnie się wzdrygnął, wpatrzony w półkę z preparatami za nami.
– Ech? Gdzie pan tak patrz–
Nie czekając ani chwili, podążyłam za wzrokiem Tateyamy-sensei'a, i dojrzałam pomiędzy chemikaliami i próbkami laboratoryjnymi okaz potwornie wyglądającej ryby, która wyglądała jakoś znajomo.
Był to egzemplarz rzadkiej ryby słonowodnej, którą oglądał wcześniej w sklepie online z materiałami edukacyjnymi, mamrocząc "Ta ryba jest super... tylko taka droga..."
– ...Hę? To dziwne. Sensei, czy ta ryba nie była za droga na pańską kieszeń?
Dzisiaj było w miarę chłodno, lecz dojrzałam pot spływający w znacznej ilości z czoła Tateyamy-sensei'a.
Jego oczy nie spotkały się z moim pytającym spojrzeniem, po prostu przyglądał się podłodze w ciszy, prawie jak przestępca w mandze detektywistycznej z winą potwierdzoną dzięki twardym dowodom, który zaraz wyjaśni swój czyn.
– ....Sensei... Wydałeś... nasze pieniądze na festiwal?
– ...Ale... to jej wina...!!
Tateyama-sensei zapalczywie bronił się, jak to "40% obniżka rzadkiego okazu ryby (główna sprawczyni) zaczęła się tuż po przydzieleniu budżetu każdej klasie". Rzeczywiście brzmiało to jak nieznany wcześniej motyw zbrodni.
.....Lecz to był żaden motyw.
Na słowa o tym, jak to padł ofiarą rzadkiej ryby, zniknął gdzieś wcześniejszy gniew i pogarda, i zaczęłam żywić do niego pewnego rodzaju współczucie.

– A zatem co będziemy robić? Uważam, że eeem... Myślę, że rzucanie do celu byłoby dobrym pomysłem....
Z tematem rozmowy zmienionym przez Tateyamę-sensei'a na "Jak to nie można było się oprzeć tej rybie ", i moimi próbami wymyślenia sposobu na poinformowanie dyrektora, Haruka znowu wyraził chęć zrobienia strzelnicy.
– ...No wiesz, na taką strzelnicę potrzeba nam mnóstwo nagród, i mnóstwo przygotowań, więc nieważne co o tym pomyślisz, byłoby niemożliwe dla nas obojga. I na sam początek, dzięki nauczycielu-idiocie, nie zostały nam żadne pieniądze.
– Och... ale myślałem, że to dobry pomysł. Widziałem już, co robią wszystkie inne klasy, i żadna z nich nie ma strzelnicy.

Haruka powiedział to opryskliwie, choć w jego wykonaniu wyszło to nawet zaskakująco. Powód, dla którego inne klasy nie miały strzelnicy, prawdopodobnie wiązał się z budżetem. Wiedząc, że szkole ledwo wystarczało na remonty, nie mogłam sobie wyobrazić, jak jedna klasa miałaby otrzymać pieniądze wystarczające na zadowalającą liczbę nagród.
Ale co ważniejsze, Haruka, który zawsze myślał o rzeczach, które nie całkiem rozumiałam, tak bardzo przejął się tym, co robią inne klasy na szkolny festiwal, że wiedział o tym niemal wszystko.

– ...Ty naprawdę nie możesz się doczekać Szkolnego Festiwalu?
Spytałam, a on odpowiedział zakłopotany "Tak właściwie, to tak". Wiedząc, że nie obawiał się wcześniej pokazywać mi swego ciała, to może on naprawdę wstydził się z innych powodów niż reszta ludzi.
– Zaskoczyło mnie to... ale wcześniej, kiedy rozmawialiśmy o tym, że nic nie musimy robić na festiwal, nie powiedziałeś ani słowa....
– No, bo to dlatego, że byłby kłopot, gdybym nagle zemdlał tylko dlatego, że jestem chorowity; i gdy przyglądałem się wszystkim, wyglądało, jakby przygotowania wymagały mnóstwo pracy, więc pomyślałem, że nic na to nie poradzę....
Powiedział Haruka, uśmiechając się potulnie.

Nie zrozumiałam tego za bardzo, ale najwyraźniej Haruka miał poważną "chorobę", której nie można było porównać z "tą", którą ja miałam.
To taka choroba, której jeden nagły atak mógł okazać się śmiertelny.
Tateyama-sensei powiedział mi o tym w pierwszy dzień szkoły, lecz z powodu jego usposobienia nigdy nie zdałam sobie sprawy z tego, jak bardzo była ona poważna.
Chłopak był pewnie tego bardziej świadomy – w końcu sam najlepiej wiedział o objawach.
Możliwe, że on – na co nie zwracałam najmniejszej uwagi – samemu zajmował się różnymi akcjami w szkole od kiedy tylko został przyjęty do szkoły.

– Rozumiem. Ale bardzo chciałbyś pomóc, nie?
– ....Tak. Ale sprawiłbym ci same kłopoty, Takane....
Choć nadal był nieśmiały, Haruka powiedział to jasno i wyraźnie.
Nawet jeśli sporo o tym już rozmawialiśmy, nie miałam pojęcia, czemu on był taki zakłopotany.
– ...No wiesz, jak możesz być taki spokojny po tym, co zrobił Sensei? Poza tym, jeśli chcesz coś zrobić, to sam spróbuj, a jeśli nie wypali, to pomyślimy wtedy, co możemy innego zrobić.
– Tak, to prawda, ale sam sobie nie poradzę... I nigdy nie robiłem czegoś takiego, więc nie wiem czy to się uda....
Patrząc na Harukę mamroczącego potulnie i kręcącego swoją gumką po ławce, nie wiedząc czemu, wyskoczyłam ze swego miejsca i bez namysłu uderzyłam dłońmi o ławkę.
– —Aaachhh!! Jezu, weźcie się wszyscy w garść!! Chcecie strzelnicę!? To będzie strzelnica!! I ja też pomogę, dobra!? Zrozumiano!?
W odpowiedzi na mój wrzask Haruka przerażony wybąkał – Tak jest....
Jednakże nie mogłam tego tak zostawić, więc pod ostrzał padł Tateyama-sensei – Przygotuj pieniądze w tej chwili! A rybę wykorzystamy jako nagrodę! Zrozumiano!?
– Echh!? Nie, nie możemy tego zrobić! Ty wiesz, ile ona koszto–
– ... Dyrektorowi.
– Oczywiście! Zrobimy tak jak powiedziałaś! Naprawdę, wyciągnęłaś mi to z ust!
Tateyama-sensei pospiesznie odparł z ujmującym uśmiechem. Teraz nie tylko ja, ale nawet Haruka, obrzuciliśmy jego i jego durne zachowanie chłodnym spojrzeniem.

——Patrząc na zegar, minęło już ponad pół godziny od początku godziny wychowawczej, i niedługo lekcja powinna się skończyć.
W tygodniu poprzedzającym Szkolny Festiwal Kultury wszystkie lekcje zostały odwołane, więc każda klasa miała czas pracować nad przygotowaniem swojej atrakcji na wydarzenie pod czujnym okiem Komitetu Wykonawczego.
Na samym początku dnia organizowano godzinę wychowawczą, po której wszyscy uczniowie mieli pomóc w przygotowaniach w odpowiednich salach.
Ja i Haruka uczylibyśmy się we własnym zakresie, ale ponieważ już wybraliśmy co będziemy robić, również zajęlibyśmy się przygotowaniami.

– Więc mamy "strzelnicę".... Od czego powinniśmy w ogóle zacząć...?
Choć jeszcze przed chwilą byłam pełna energii i nawet powiedziałam do Haruki "Zatem, do dzieła!" ale czy mając jeden tydzień na przygotowania i dwie pary rąk, byliśmy w stanie wyrobić się z przygotowaniem "strzelnicy"?
Trzeba było kupić nagrody, ustalić ich wartość, jak również trzeba było się zająć sprawą pistoletu korkowego – można było zadania mnożyć bez końca.
Do większych robót potrzebowaliśmy sali artystycznej albo technicznej, ale one były już zarezerwowane przez inne klasy.
– U-um... Skoro wygląda na to, że to zadanie niewykonalne, to może weźmiemy się za coś innego?
– Nie! Mówiąc "niemożliwe", sprawiasz, że takie się stanie! To ty chciałeś to zrobić, więc pomóż mi coś wymyślić!
Haruka znowu zdawał się zszokowany, ale szybko skrzyżował ramiona i zaczął myśleć.
Chociaż początkowo to był jego pomysł, ja również chciałam pokazać wszystkim, że "jesteśmy inni od tych wiecznie uśmiechniętych ludzi, których celem jest wyłącznie przyjaźnienie się ze wszystkimi".

Jeśli mamy się za coś wziąć, to nie chcę tego zrobić na aby-aby. Moja motywacja zbudowana na codziennych sesjach na grze zaczęła budzić się do życia.

– Na razie byłoby ciężko zrobić wielką budkę strzelniczą. Sensei, czy składa–
– Nie! Nigdy w życiu tego nie robiłem!
– ..Tak jak myślałam. Tylko w jaki sposób ja i Haruka mamy zrobić to sami....
– Ejejej, poczekaj chwileczkę! Nigdy w życiu niczego takiego nie robiłem, ale wiecie co? Świetnie mi idzie w programowaniu!
Tateyama-sensei pewny siebie wskazywał kciukiem, i zrobił ten wkurzającą pozę popularną wśród otaku, jakby mówiąc "Świetnie mi idzie i w innych dziedzinach, sprawdźcie sami!"
– Ach... Naprawdę? Super~ Więc jak nie masz nic do roboty, to idź zrobić jakąś grę randko–



Ciężko było z nim wytrzymać, i gdy miałam go zbyć za głupi komentarz, przyszło mi do głowy coś, co o czym wcześniej nie pomyślałam.
Byliśmy w sytuacji, gdzie nie mogliśmy zrobić żadnych większych rekwizytów.
Naszą jedyną nagrodą był okaz rzadkiej ryby.
A naszym celem jest zrobić najciekawszą z atrakcji – "strzelanie do celu".

To było ryzykowne, ale może uda nam się wyrobić w tydzień.
Gdy to pojęłam, po raz kolejny wyskoczyłam z krzesła z głośnym tąpnięciem.
– Ułaach! S-spokojnie, Takane!! Wiem, to moja wina, ale nie podejmuj takich środków! Przemoc niczego nie rozwiąże! Musi być jeszcze jakiś inny sposób...!
Zaskoczony moim nagłym ruchem, Tateyama-sensei podniósł ręce przed sobą i wyrzucał z siebie słowa w ramach nędznych prób oszczędzenia własnego życia.
Za mną, Haruka, który musiał przysnąć od prób myślenia, przez mnie został nagle wyrwany ze snu i spadł ze swego krzesła na podłogę z łoskotem.
– Właśnie o czymś pomyślałam! Może wyrobimy się ze strzelnicą w tydzień!
– Co? A, no tak, strzelnica. Ale same przygotowania zajmą mnóstwo pracy, wiesz? Mówiłem to już wcześniej, ale nie potrafię złożyć nawet półki na książki...
– Ach, i tak nie będziemy robić takich rzeczy. Miałam na myśli – umiesz programować, nie, Sensei....!?
Nie znając znaczenia kryjącego się za mym szerokim uśmiechem, Tateyama-sensei zbladł.
– C-coś się stało, Takane...?
Haruka, obecnie siedzący na podłodze za swym krzesłem, powiedział do mnie ze śliną na twarzy, ale udałam, że tego nie zauważyłam.
– Fufufu.... Po prostu jesteśmy w stanie zrobić tą atrakcję ze strzelaniem. Ty świetnie rysujesz, tak....?
– Eek...!
Uśmiechałam się, lecz Haruka był przerażony, biorąc me słowa jak za groźbę. Dlaczego faceci są tacy żałośni?

Cóż, teraz nie ma znaczenia, czy są godni politowania czy nie.
....Ponieważ wycisnę z nich ostatnie soki.
– Ej, Takane... Mówiąc o "strzelaniu", masz na myśli...
Sądząc po jego minie, najwyraźniej Tateyama-sensei już się domyślił mego pomysłu.
W każdym razie, gdybyśmy wprowadzili go w życie, cała ciężka praca spadłaby na niego.
– Fufufu... Masz rację. Nawet bez użycia piły i innych narzędzi, możemy zrobić "strzelankę", nie? Haruka może narysować wszystkie tła i postaci, i do szczęścia wystarczy nam jedna nagroda.
Po moim wyjaśnieniu, ramiona Tateyamy-sensei'a opadły i westchnął – Tak jak myślałem....
Robienie gry w pojedynkę musiało być sporym wyzwaniem.
Sensei jednak miał najpodlejsze z grzechów na swym sumieniu. Nie było po co się nad nim litować.
– Ech...? Robimy grę? Od teraz!?
Beztroski Haruka zdawał się być zaskoczony, i jego reakcja była większa niż zazwyczaj. Jednakże, w przeciwieństwie do Tateyamy-sensei'a, jego zaskoczenie wynikało bardziej z jego ekscytacji.
– Właśnie! Haruka, narysujesz wszystko co potrzebne do gry. Możesz to zrobić, prawda?
Po moich słowach Haruka radośnie kiwnął głową. Jego mina jaśniała barddziej niż kiedykolwiek u niego widziałam, sprawiając zupełnie inne wrażenie niż zazwyczaj.
– Czeka nas sporo pracy, ale dajmy z siebie w szystko. I tak większość roboty przypada na Sensei'a.
– Co!? Ma mnie!? Ty wiesz ile czasu trzeba poświęcić na zro–
– Dyrektor...
– Dajmy z siebie wszystko ze wszystkiego i zróbmy coś porządnego!!
Ze zwycięskim uśmiechem, Tateyama-sensei znowu zrobił ten gest z kciukiem.
Magiczne słowo "Dyrektor" jest niezwykle przydatne.
Moje życie szkolne będę zawdzięczać właśnie jemu. Co do tego nie było żadnych wątpliwości.
– Mamy tylko jeden problem. Co miałaś na myśli, mówiąc "Jedna nagroda wystarczy"? Nie wiemy, ile osób przejdzie grę... A jeśli okaże się zbyt trudna, by ktokolwiek ją ukończył? Czy to nie zniechęci każdego?
– O to się nie martw. Zrób po prostu system punktowy zamiast systemu "na przejście". I chcę też tryb dla dwóch graczy.
– To się zrobi, ale... Czekaj, czy to oznacza, że...?
– Tak! Będę przeciwnikiem i będę ze wszystkimi rywalizować na punkty. Jeśli będą grać przeciwko dziewczynie, to nikt nie będzie narzekał na poziom trudności, mam rację?
Przy takim obrocie wypadków, na bladej twarzy Tateyamy-sensei'a pojawił się wyraz pokonanego. Podobną ja miałam wcześniej. Niech ma za swoje.
– Takane zamierza grać? Ale jeśli choć raz przegrasz, nie będziemy mieli drugiej nagrody dla innych.
– Nie będzie drugiej nagrody. Bo mnie nikt nie pokona! Przegram dopiero pod koniec Szkolnego Festiwalu, i sama ustalę, kiedy to będzie.

Słysząc to, Haruka przybrał niezwykle zmartwioną twarz. Cóż, miał do tego prawo.
Nie mieliśmy pojęcia, co może dziać się z grą, i jeszcze istniał cień szansy, że mogłam naprawdę przegrać.
Jeśli tak się stanie, to nasza jedyna nagroda, "okaz rzadkiej ryby (warta fortunę)" odeszłaby wraz z nowym właścicielem, a naszą atrakcję trzeba będzie zamknąć – to było ryzyko.

Ale miałam w zanadrzu "specjalny skill", o którym mu nie wspomniałam.
...Cóż, właściwie to nie chciałam o tym mówić, ale z tego powodu, byłam w stanie ponieść ryzyko. Ale na 100% mu o tym nie wypaplam-
– Achh, Haruka, wiedziałeś? Ona jest bardzo znana w internecie. Znasz tę grę, co reklamują w TV? Tą o strzelaniu do zombie?
– Ach, słyszałem o tym. To jest gra online, tak...? Jeśli dobrze pamiętam, to ostatnio były jakieś zawody...
– Tak, masz rację. I ona na nich zdobyła drugie miejsce w kraju.
Przez tą krótką chwilę, gdy prowadziłam swój wewnętrzny monolog, Tateyamie-sensei'owi wypapwymsknął się mój sekret.
– Gyaaaaaaah!! D-d-d-dlacz-czego mu to powiedziałeś!? N-n-nie, to nieprawda....!
Strzelanka online o zombie, "DEAD BULLET -1989-". Jakiś rok temu uruchomiono serwery, a teraz dzięki pozytywnemu odzewowi od graczy stała się czołową grą FPS online w Japonii. A ja w tej grze byłam najmocniejszym z graczy, który wbił się do czołówki już po czterech godzinach od otwarcia gry.
Choć wyróżniałam się oryginalnym stylem od samego początku gry, stałam się tak sławna, że nawet utworzyła się grupa złożona z kilku setek moich fanów, ale wśród mego niewielkiego grona przyjaciół wiedział o tym tylko Tateyama-sensei.
——A przynajmniej tak było do chwili obecnej.
Byłam taka naiwna. Chciałam mieć jakiegoś przyjaciela w realu, z kim mogłabym się pogadać o grze, no i on sam mnie kusił tym, że niby mogę z nim rozmawiać jak równy z równym, jednakże popełniłam straszny błąd.

Martwiłam się tym, że uczennica liceum mogłaby porzucić wszelkie inne przyjemności życia dla gry z krwawą jatką. A taką była “DEAD BULLET -1989-”.
Szczerze, gdybym znała koleżankę tak pochłonięta tego typu grą jak ja, to urwałabym z nią wszelkie kontakty.
Gdyby to kiedykolwiek wyszłoby to na jaw przed kolegą z klasy...
– Takane, to niesamowite! Drugie miejsce w kraju!? Ale super! Dlaczego nigdy o tym nie mówiłaś? Jej, ta gra jest fajna?
Całkowicie nieświadomy konfliktu toczącego się w mej głowie, Haruka przyjąto o wiele lepiej niż myślałam, a nawet chciał dowiedzieć się więcej.
Nie, to dlatego, że nie znał prawdziwego oblicza tej gry. W innym wypadku, powiedziałby coś w rodzaju "Uwaa lol nawet jako dziewczyna lubisz takie masakryczne gry? To straszne lolol Trzymaj się z dala ode mnie lololol".
Gdy zaczęłam patrzeć w niewinne oczy Haruki, Tateyama-sensei wybuchnął śmiechem i palnął kompletną bzdurę.
– Czy to nie wspaniale, Takane? Szukałaś kogoś, z kim mogłabyś grać, nie? Mi ta gra nie podchodzi w moje gusta, więc dlaczego nie zaprosisz Haruki?
– Co!? C-co ty w ogóle mówisz!? Ja nawet nie gram tak dużo....
Grałam. Zamiast pójść spać wcześniej i się wyspać, to gdy tylko przychodziłam do domu, grałam od czwartej po południu bite dwanaście godzin.
A uśmięchnięty od ucha do ucha Tateyama-sensei o tym wiedział, a jakże.
– Och~ A ja myślałem co innego.... Jaki był twój nick? "LightingDancer...."
– Gyaaaaaah!! Achhhh!! Zrobię to! Powiem dyrektorowi! Wszyściusieńko! I co ty na to!?
– Achhhh!? Tylko nie to!! Niech ci będzie!! Przepraszam!!
Dla trzeciej osoby scena, w której ja i Tateyama-sensei krzyczeliśmy na siebie i wprawialiśmy w drżenie ławki, prawdopodobnie byłaby bardzo śmieszna.
Jednak dla osób uczestniczących w tym starciu była to walka na śmierć i życie.

Gdy tak raziliśmy się spojrzeniem przez parę sekund, dokładnie gdy Haruka zaczął już mamrotać "T-tylko spokojnie..." zadzwonił dzwonek, zawieszając konflikt na czas nieokreślony.
– .... Haah. Hm, jestem pewien, że każdy z nas nie ma nic przeciwko milczeniu na te tematy.
– Zgadzam się z tym... Zrozumiałeś, nie? Jeśli puścisz parę z ust...
– Nie ty jedna. Jeśli powiesz dyrektorowi – wiesz co się stanie, nie...?
– ... Oczywiście. Tym razem zachowam to dla siebie... Ale jeśli to posunie się dalej, postąpię inaczej...
Z wiedzą, że to wcale nie wyglądało na rozmowę między uczniem a nauczycielem, z "Na dzisiaj skończymy na tym!" wiszącym w powietrzu, zakończyła się pierwsza godzina.
– A zatem... No dobra, ja również mam swoje obowiązki, posprawdzam parę rzeczy... Spotkamy się tutaj za godzinę. Pójdźcie do łazienki czy coś~
Powiedział Tateyama-sensei, i z dziennikiem obecności w dłoni opuścił salę drapiąc się po głowie. Przez drzwi otwarte przez krótką chwilę dało się usłyszeć kroki innych uczniów i ich radosne głosy podczas rozmów.

– Haah.... Ciekawe, czy nam się to uda...
Wyczerpana, pozwoliłam głowie opaść na blat ławki, po czym mój wzrok spoczął na Haruce siedzącym obok.
– ...Właściwie, to tamto palnąłem bez zastanowienia, ale dzięki Takane myślę, że będzie naprawdę fajnie....! Jestem pewien, że się uda! Ja też dam z siebie wszystko!
Kiedy tak patrzyłam na Harukę, uśmiechniętego i takiego pewnego siebie, czułam, jak z jakiegoś powodu moje policzki stawały się gorące... Pewnie z zakłopotania wynikającego z całego tego wyjawiania prawdy o grze online.

——Zdałam sobie sprawę, że i ja się uśmiecham.

Zrozumiałam, że po tym wszystkim ja też stałam się dziewczyną, która "ciężko pracuje na Szkolny Festiwal Kultury . Tak, ten uśmiech na pewno był wymuszony, innego powodu nie było.

– ....O dziwo, to nawet nie jest takie nudne.

Mrucząc pod nosem, zaczęłam snuć fantazje o mile spędzonych przygotowaniach na festiwal.



<< Headphone Actor I | Masterpost noweli | Headphone Actor II >>