6.08.2014

[Kagerou Daze II -a headphone actor-] Headphone Actor IV

Ósmy rozdział drugiego tomu.

Angielskie tłumaczenie: MekamekaSubs (Renna) [x]

Masterpost noweli



Ciekawe, czy me ostatnie słowa zostały usłyszane.
Chociaż nie miałam jak się upewnić, uważałam, że tak się stało. Takie miałam przeczucie.

Dziwne to było wrażenie.
Jakbym pływała w ciepłej wodzie, albo unosiła się w powietrzu...
Tak, to takie uczucie, jakbym się z czegoś przebudziła.
Przyspieszony oddech, rozdzierający ból w nogach. Nawet wieczna bezsenność, która mnie zawsze wkurzała... Dziś, nie czułam nic.

Czy ja umarłam?
Czy ta nieprzenikniona ciemność była życiem po śmierci...?
Wyobrażałam sobie, że będzie przypominała bardziej bajkę, ale niestety, okazuje się, że nawet Bóg się czasem leni.
A mógł chociaż zrobić trochę światła...

– Ech, jakoś nie mogę tego zrozumieć... Hę? A! Aaa~! Aaa~! ...Mogę tutaj mówić. U~hm... hm~ Moje ciało... też tu jest.

Obmacawszy całe me ciało, nabrałam pewności, że byłam wystarczająco przytomna.

– Hmm, sama nie wiem, co to jest za miejsce. Nie czuję się, jakbym była gdzieś uwięziona... Ciekawe czy to, co przed chwilą widziałam, nie było jakimś dziwnym snem...

I nagle zalały mnie wspomnienia z dopiero co przeżytych przerażających wydarzeń.
Miasto pełne przeraźliwych krzyków.
Rozdzierające się niebo.

Głos innej "mnie" usłyszany znikąd...
Te wspomnienia przyprawiały mnie o dreszcze.
A skoro o "dreszczach" mowa - zdałam sobie z czegoś sprawę.
Czemu tu panują takie dziwne zasady?
Choć mogłam mówić, nie miałam wrażenia, żebym oddychała.
Chociaż mogłam dotykać ciała, nie czułam ciepła.
Jeśli tak wygląda bycie "martwym", to chyba musiałam się z tym pogodzić, ale dalej tego nie rozumiałam.

Wtedy, zanim obudziłam się na korytarzu, to co do licha się działo z moim ciałem?
Takie wrażenie miałam wcześniej już parę razy.
Wrażenie, jakbym "obudziła się po nagłym zaśnięciu".

W rzeczywistości, wspomnienia z chwili sprzed obudzenia się na korytarzu kompletnie zniknęły.
Pewnie dlatego, że zemdlałam w wyniku "choroby" i obudziłam się tutaj.
To zdarzało mi się już wiele razy, więc to żadna niespodzianka... ale sytuacja, w jakiej się teraz obudziłam, była zupełnie inna.

Nigdy wcześniej nie tkwiłam w niby-sennym zjawisku, sama jedna w ciemności.

– Nn~!! Nie rozumiem!! Co to w ogóle za miejsce!? Hallooo!! Czy jest tu ktoś~!?!

Gdy krzyknęłam, przypadkiem lub na zawołanie, z ciemności wyłoniło się coś na kształt kwadratowego ekranu telewizyjnego.
A w nim widoczna była niezliczona rzesza monitorów, i kable sprawiające wrażenie żywych, opadających z sufitu.

– U-uwaah! To mnie wystraszyło... Co to ma być? ...TV?

Kiedy się zbliżyłam, ujrzałam ciemne pomieszczenie przypominające laboratorium.

Każdy monitor wyświetlał jakiś pomiar czasu.
Kwadratowa rama, która wychodziła na to pomieszczenie, pewnie była jednym z tych ekranów.

Ale nie miałam jak się upewnić.

Otoczenie było zasnute czernią. Przyglądanie się wnętrzu pokoju z tego kwadratowego okienka było moim jedynym sposobem dowiedzenia się czegokolwiek.

Ale co ważniejsze, co to był za świat? W tamtej chwili miałam wrażenie, jakby ten, w którym żyłam, został zniszczony niczym paper mache*.
Nawet powód, dla którego tak chciałam coś komuś powiedzieć, ostatecznie, nie był dla mnie zbyt jasny.

– Nn~... Ciemno jest, więc mało co dojrzę, ale... Ktoś coś tam mówi?

Ponieważ pokój był oświetlony jedynie blaskiem ekranów, niewiele mogłam zobaczyć.
Ale z tego małego okienka, mimo że słabo, byłam w stanie coś podsłuchać.

– ...-ze 1 okazał się sukcesem. Ha ha... Pomyśleć, że się to udało za pierwszym razem. To było warte roku przygotowań.

Przysłuchując się uważnie, usłyszany przeze mnie głos należał do bardzo znanej mi osoby.
– ...Sensei? Dlaczego on w takim miejscu...

Gdy pomyślałam o tym, jak zobaczyć właściciela tego głosu, zmieniła się pozycja kwadratowego okna.

Chociaż było to tylko niewiele, głośność się zwiększyła, dzięki czemu byłam w stanie wyraźnie słyszeć.
Również ciemny pokój - jakby moje oczy się przyzwyczaiły - stał się nieznacznie jaśniejszy.
Ale to co zobaczyłam, było niewiarygodne.

Na końcu ciemnego pokoju, którego za dobrze nie widziałam, stały wielkie maszyny rentgenowskie.
Ponad częścią z łóżkiem była zainstalowana biała okrągła brama.
Było tam też coś podobnego do urządzenia rejestrującego pracę serca z nieruchomą igłą i kilkoma przyciskami.
Mnóstwo przewodów wychodzących z bramy ciągnęło się do każdej części ciała leżącego na łóżku, jak gdyby do czegoś podłączone.

– To... j-ja...?!
Ta osoba to była ja. Miała na sobie coś jakby szpitalne ubrania, a na głowie miała urządzenie przypominające słuchawki.
– C-co to ma znaczyć!? Przecież ja jestem tutaj....!

Wtedy zdałam sobie sprawę.
Czy to możliwe, że "stałam się duchem"?
Moja jaźń była tutaj, a ciało niezaprzeczalnie leżało na łóżku.
A to oznacza...
– Czyżby ja naprawdę umarłam...? Poważnie...?

Byłam przerażona do szpiku kości tym szokującym spostrzeżeniem.
Chociaż to głupie, zauważyłam, że "mogę być przerażona do szpiku kości".
Więc ja, we własnej osobie, stałam się jednym z "duchów", w których istnienie tak zaprzeczałam.
Zatem ta dziewczyna z festiwalu też mogła być prawdziwym duchem.
A czy ten chłopak nie mówił, że ma nadprzyrodzoną moc?
Cokolwiek by to nie było, nie byłam pewna istnienia obu paranormalnych zjawisk.


Ale o dziwo, zachowałam przytomność umysłu.
Umarłam, ale nie przestałam istnieć.
Myśląc jasno o tym w ten sposób, mogłam rozpoznawać rzeczy, i nie było wątpliwości, że istniałam.

– ... Ale co ja powinnam teraz robić? Wcześniej słyszałam głos Sensei'a, więc musi on gdzieś tu być, ale w jaki sposób mam zwrócić na siebie jego uwagę i poprosić go o pomoc...?

Po raz kolejny niespokojnie rozglądałam się po wnętrzu pokoju. Choć to, co słyszałam wcześniej, dochodziło bardziej z prawej strony...
Z tą wiedzą przycisnęłam twarz do kwadratowego ekranu i spojrzałam w prawą stronę na tyle, na ile mogłam.
Gdy to zrobiłam, na tyłach pokoju zobaczyłam to, czego wcześniej nie mogłam widzieć, i teraz mogłam dokładnie się temu przyjrzeć.
Było tam wielkie akwarium... nie, wielki pojemnik wypełniony formaliną, a przed nim widoczna była sylwetka Sensei'a. Jednakże bardziej niż Sensei, którego wreszcie znalazłam, bardziej zszokowała mnie osoba wewnątrz pojemnika.

– Ha-Haruka...!?

Przez chwilę myślałam, że to Haruka, lecz jego wyglądał inaczej niż ten, którego znałam.
Podobnie jak ja na łóżku, z przewodami przypiętymi do ciała, pod wodą nieprzytomny unosił się.... młodzieniec z białymi włosami i oczami w blado różowym kolorze.

– Czy to nie jest "Konoha", którego stworzył Haruka...? A-ale dlaczego...!?

Gdy tak przytrafiało mi się jedno po drugim, w tej nierzeczywistej sytuacji, nie byłam w stanie myśleć poprawnie.
Dlaczego ja byłam martwa?
Skąd się tu wziął Konoha?
I dlaczego Sensei....?



Nie mogąc uporządkować swoich myśli, znowu usłyszałam głos Sensei'a zza kwadratowego okna.


– W każdym razie, zdobyłem "klucz". Dzięki niemu kolejny "Heat-Haze Daze" może zostać otwarty. Konoha... ty wciąż...

Tyle usłyszałam nim wielka śnieżyca przeleciała po ekranie.
Zdziwiona tym co się stało i uderzając dłonią w szybę, słabe światło wydobywało się z konturu dłoni, coś jakby szum, i ujrzałam, jak zaczynałam się rozpadać, począwszy od kończyn.

– Eee- ...! Ł-łaaaaaa!! C-co się dzieje!? Moje ciało...!

Po chwili wszystkie ekrany po drugiej stronie okna pokazywały słowo "DELETE".

– De... Derete*!?... Teheh☆


Zgodnie z instrukcjami, nie widząc w tym żadnego ukrytego znaczenia, starałam się jak najmocniej być dere.

——Sytuacja jednak nie zmieniła się ani o jotę.
Więc co niby było z tą komendą....!?

– Gyaaaa!! Nic to nie dało!! Aaach, nogi mi znikają....! M-me piersi.... no dobra, tych nigdy nie miałam...

Miałam wrażenie, jakby to był sen, z tym znikającym ciałem.
Nie rozumiałam z tego nic a nic.
To pewnie oznaczało, że zniknę. Byłam pewne tego jak nikt.
Jeśli otworzę teraz oczy, to pewnie nie znajdę się z powrotem w łóżku, prawie spóźniona... Nie, marne szanse.
Myśląc o takich głupotach, moje ciało omal nie zniknęło.
Bezsilna, wymamrotałam "Boże!" lecz po tym nadaremnym czynie-

Zapadła ciemność.

"... Jakie to żałosne, dzieweczko. Straciłaś swoje własne ciało. Jaki cel masz teraz w tym, by przetrwać?"

Aach, więc naprawdę je straciłam... Tak jak myślałam.

"Nie masz miejsca dokąd byś wróciła, ani nawet gdzie zamieszkała. Nie znasz miejsca, w którym byś się podziała."

W takim razie... stworzę sobie własne. Nieważne gdzie, ale uczynię je swoim własnym.

"Aroganckie z ciebie dziewczę, czyż nie? Nim jednak się za to zabierzesz, nie chciałabyś opuścić tego miejsca?"

O-oczywiście, że chcę! Tutaj nawet nie wiem co robić....

"...Jeśli chcesz stąd uciec, otwórz swoje 'oczy'... dzieweczko."

——Ee!?... A tak w ogóle, to kim ty jesteś?

Gdy pomyślałam o tym by zapytać, me oczy nagle zapiekły, jakby płonęły.
I w tym samym czasie blask błyskawic przeciął mroczny świat.

Pierwsze co zauważyłam, tuż przede mną——był ekran logowania.
Dla mnie było to najbardziej znajomy mi widok.

–  ——Ach więc to tak. Więc... najpierw muszę znaleźć własne miejsce. Byłoby super, gdyby nie okazało się ono nudne.
Wpisałam hasło w oknie logowania ze wielką szybkością.

"WITAMY"

Z całkiem odmiennym uczuciem zanurzyłam się w morzu ciągów znaków.
Błękitny kompas zaczął żywo wirować, a po niebie zer i jedynek fruwały świetlne ptaki.

——W ten oto sposób rozpoczęła się moja długa, długa cyber podróż.






Słówko od tłumacza:

paper mache - masa z rozdrobnionego i rozmiękczonego w wodzie papieru (makulatury) z dodatkiem substancji wiążących: kleju, gipsu oraz uszlachetniających: kredy, barwników i środków konserwujących. Masę nakłada się niezbyt grubą warstwą na uprzednio przygotowaną formę i pozostawia do wyschnięcia. (Wzięte z Wikipedii)

derete - tutaj dziewczyna pomyliła delete (ang. usuwanie) z dere (jap. デレ, czy właściwie デレる - dereru), co oznacza (mniej więcej) robić coś "kochaniutko i sympatycznie" (czy jak na uroczą dziewczynkę przystało), a ostatnia sylaba -te jest końcówką czasownikową, która wyraża m.in. prośbę, pozwolenie albo polecenie (wzięte z jisho.org i benkyo.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz wyraża więcej niż 1000 wyświetleń - napisz coś!