29.07.2014

[Kagerou Daze II -a headphone actor-] Sunset Yesterday III

Szósty rozdział drugiego tomu.

Angielskie tłumaczenie: MekamekaSubs (Renna) [x]

Masterpost noweli




Środek lata.
Za oknem rozciągało się czyste błękitne niebo. W oddali płynęły po nim duże chmury kłębiaste.

– ...Nie rozumiem z tego nic a nic...

W klasie trwało dzikie wkuwanie podczas letnich zajęć wyrównawczych.
Haruka wachlował się plikiem kartek, by ulżyć sobie w upale, ale ja w bólu toczyłam ciężki bój, rozszyfrowując każde pytanie.

Trochę czasu już upłynęło od Szkolnego Festiwalu, i zostaliśmy uczniami drugiej klasy liceum.
Nic nie zmieniło się w stanie liczbowym naszej klasy, i niestety, odpowiadający za nas wychowawca również nie.
W drugiej klasie materiał stał się jeszcze trudniejszy do opanowania, a że nie byłam za bystra, spadały mi oceny.

– Huh? Takane, znowu przestałaś pisać. Mam ci jeszcze raz pokazać, jak to rozwiązać?
Haruka zrobił już niemal dwa razy tyle co ja, a wcześniej doznałam upokorzenia, gdy to on uczył mnie rozwiązywania zadań, o których w ogóle nie miałam pojęcia, jak się do nich dobrać.
– Z-zamknij się! Prawie kończę, więc bądź cicho!
Po tych słowach wróciłam do swojej kartki,  ledwo rozumiejąc własne bazgroły.
Były tam zadania z matematyki, też i z angielskiego, a zamiast odpowiedzi chcieli jakieś wzory; to podłe.
– Ahaha, sorry, sorry. To prawda; nie ma po co, skoro sama sobie poradzisz! Powodzenia!
Haruka strzelił pięść zwycięstwa, i zajął się z powrotem swoimi zadaniami.
Cholera..... Nie mógłby tak trochę posiedzieć chwilę dłużej ze mną?
Marnie mi szło. Jak tak dalej pójdzie, to znowu zostanę sama w klasie.
Zawsze kiedy Haruka kończył swe zadania, pytał się mnie "Mam ci pomóc?"
Pewnie chciał mi po prostu ulżyć, ale jeśli bym mu na to pozwoliła, to przepadłaby moje resztki godności.
I właśnie dlatego dzisiaj – właściwie to tak jak zwykle – zbyłam go słowami "Ja chcę sama to zrobić, a ty idź sobie do domu!".
Ahh... Co ja w ogóle wyczyniałam? Mój cenny czas wolny podczas wakacji zostanie zmarnowany tylko z powodu moich kiepskich ocen i durnej dumy.
Na początku chciałam przygotować się ma nadchodzące zawody poprzez jednoosobowy obóz treningowy we własnym pokoju, ale w życiu bym nie pomyślała, że będę tracić czas na coś takiego.
– Haa, co ja mam robić? Czuję się, jakbym całkiem wyszła z wprawy... I się nawet nie zalogowałam przez dwa dni. Może powinnam to rzucić...
Zajęczałam i policzkiem padłam na kseróeki. W tej samej chwili Haruka wymamrotał "Zrobione", i zaczął zbierać swe kartki, które były wypełnione odpowiedziami.
– Ech!? Haruka, ty już skończyłeś!? Ej, zaraz, już wychodzisz!?
Zaskoczona tym, że skończył tak szybko, me słowa zabrzmiały, jakby było mi smutno, gdyby wrócił do domu. Już chciałam się poprawić, ale Haruka nie zwrócił na mnie uwagi, tylko położył swoją torbę na ławkę.
– Ach... W-wiesz, jeśli tam se chcesz, to możesz iść. Wracaj do domu i zajmij się swoimi głupotami. Ja tu będę się sama uczyć.
Skończyłam swoją naciąganą wymówkę. Skrzyżowałam ręce, jednakże Haruka spojrzał na mnie z ukosa i powiedział "Ech? Ale ja nie wychodzę" i wyciągnął ze swej torby laptopa.
Powoli się włączał, a gdy już się rozgrzał, Haruka wpisał swoje hasło na ekranie logowania z szybkością, jakby robił to wiele razy. Po zalogowaniu się, razem z ekranem tytułowym pojawiła się białowłosa postać z czarną opaską u szyi o imieniu "Konoha".
– C-cooo!? Co ty sobie myślisz!? Że będziesz tu sobie grał!? Tuż obok mnie!?
– Tak! Niedługo będą zawody, i jeśli zagram obok ciebie, to też będziesz chciała zagrać i skończysz szybciej zadania, nie?
– Nie, będzie mnie rozpraszaaać aahhhhh nie zniosę tego!! Też chcę zagrać!! Dawaj mi tu!!
– Uwaah! A-ale nie możesz!! Najpierw skończ zadania!
To prawda; gra, w którą Haruka zaczął grać, była tą samą, w której ja rywalizowałam z innymi podczas turniejów.
Podczas festiwalu Haruka dowiedział się o czymś, o czym nie powinien był nigdy się dowiedzieć, i zaczął grać w tę grę online.
Myślałam, że go to znudzi i to rzuci, ale wciągnęło go i stał się w tym naprawdę dobry.
Stał się dość znanym graczem, i tak utalentowany, że był typowany jako jeden ze zwycięzców w nadchodzących zawodach.

...A zaczęło się to w wieczór po Szkolnym Festiwalu.

* * *

– ...No, i tyle wydarzyło się na Szkolnym Festiwalu. Było całkiem fajnie, nie?
– Tak serio, to tyle się zdarzyło, że będzie mi się to śnić po nocach... Ach! To xiaolomgbao jest przepyszne~
– Aee Tałame błyła ciś sufferr.
– Haruka, to obrzydliwe! Nie mówi się z pełnymi ustami! A ty Sensei, nie pij aż tyle!! Ile ty już wypiłeś!?
Tateyama-sensei, Haruka i ja wyszliśmy razem na kolację by uczcić zakończenie festiwalu.
Haruce udało się wchłonąć całe jedzenie, jakie zdobył, w zastraszającym tempie, a po tym jak zaczęliśmy wszystko sprzątać, udało nam się zakończyć przygodę z Festiwalem.
Podczas sprzątania Haruka dostawał kopniaka za każde wypowiedziane przez niego "Ene", ale wydawał się nie wiedzieć o co byłam na niego zła. Irytujące.
Po wszystkim pojawił się Tateyama-sensei, jak gdyby czekał na właściwy moment, próbując zostawić po sobie fajne wrażenie mówiąc "Bohater zawsze przybywa w ostatniej chwili....". Podobnie jak Haruce, jemu też bezlitośnie wymierzyłam kopniaka i wymusiłam na nim postawienie kolacji w ramach przeprosin za spóźnienie.

– Ale wiesz~ To było super~ Jak to się nazywało? "Phantom Waltz—Holy Nightmare—"? Wtedy gdy Ene powalała przeciwników jeden po drugim....!
– Mówiłam ci, żebyś nie wymawiał tego imienia!! Aaaah... To jakiś koszmar....
Ponieważ wybrana przeze mnie chińska restauracja była daleko od szkoły, nie było tu żadnych innych uczniów z tego samego festiwalu.
Położyłam swój łokieć na stole w miejscu nie zawalonym stertą naczyń i  w rozpaczy zakryłam wierzchem dłoni swą twarz.
– Hahaha! Więc w końcu się poddałaś! To nie jest aż takie złe, więc nie przejmuj się tym—Ene, to bolało!
Walnęłam w przedramię Tateyamy-sensei'a i wydałam z siebie głośne westchnienie.
Chcąc zatopić własne smutki, wypiłam sok pomarańczowy stojący przede mną jednym duszkiem.
– Racja, nie ma co ukrywać! Ale, no wiesz, imię "Ene" powstało z pierwszych i ostatnich liter Enomoto Takane, tak?
– No tak... Racja... I co z tego?
– Ech? A, nic, pomyślałem, że to nawet ciekawe. Imię, które nie jest twoim prawdziwym jest takie fajne~ Też chcę takie!
Haruka wymamrotał to kończąc ostatnie danie (Ile on tego zamówił?) niecierpliwie czekając na kolejne.
Ale nie znając stanu jego żołądka, oraz czy nie zaczął on boleć, było dziwne, że jeszcze nie zwolnił tempa.
– Więc co ty na to? Coś podobnego do "LightningDancer— " —nie, czekaj!! Wybacz mi, tylko bez przemocy!!
Uciszyłam Tateyamę-sensei'a, który już wygadywał bzdury. Niedługo będzie 20:00, ale jutro był dzień wolny, więc mieliśmy mnóstwo czasu.
– Przydomek to coś, co przychodzi z czasem, więc oboje przystopujcie. Jak mi za was wszystkich wstyd...
Nim Haruka wszystko zjadł, wzięłam trochę pikantnych krewetek na swój talerz i odpowiedziałam na ich wkurzające mnie pytania, narzekając przy okazji.
– Może ja też coś wymyślę! Nazywam się "Kokonose Haruka"... To może "Konoha"!
– Tak tak, może i nawet dobre? Miło mi cię poznać, Konoha-kun.
Odpowiedziałam mu bez przekonania aby po prostu się zamknął, ale Haruka był szczęśliwszy niż się tego spodziewałam, i dziwnie podniecony powiedział – Och, tak jak myślałem, ono jest świetne...! Następnym razem go użyję!

* * *

—No i tak do tego doszło.
– A-ale to nie fair, że aż tyle grasz!! Ty to masz lepiej... A ja też chcę teraz grać!
– Możesz winić tylko siebie, Takane~ Ja skończyłem swoje zadania. Gdy ty skończysz, będziemy mogli razem zagrać, więc pracuj ciężko, okej?
To było oczywiste dla każdego, że to, co powiedział Haruka, miało sens, ale ja mogłam tylko mówić jak małe dziecko "Ale..." "No weź...."
I zauważyłam też znaczącą różnicę pomiędzy mną, której oceny spadły z lenistwa, a Haruką, który nie potrzebował zajęć letnich, gdyż sam skupiał się na nauce.
To prawda – Haruka nie uczęszczał na zajęcia wyrównawcze z powodu złych ocen. Już sama szybkość, z jaką rozwiązywał zadania, pewnie uczyniłaby go jednego z najlepszych w klasie.
Jego zachowanie było oczywiście wzorowe i nie potrzebował żadnej pomocy. Jednakże jedyne, co Haruce brakowało, były "dni obecności".

W grudniu zeszłego roku Tateyama-sensei i ja zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie bożonarodzeniowe, które Haruka sam zaplanował.
Były to też jego urodziny – pamiętam, jak sama szukałam prezentu, aby go zaskoczyć.
Przy mym skromnym kieszonkowym robiłam, co mogłam, by zaoszczędzić pieniądze, i choć smutne było wydać z trudem nagromadzone oszczędności, cieszyłam się myślą, jak to Haruka byłby szczęśliwy gdyby dostał mój prezent.

—Niestety, w dzień przyjęcia Haruka dostał atak i zasłabł.

Na szczęście, zaraz go zawieźli do szpitala, więc nie było to aż tak poważne.
W tym czasie Tateyama-sensei i ja byliśmy w połowie przygotowywania pięciodaniowego posiłku, ale mimo to Haruka został od tamtego dnia hospitalizowany.
Wypuścili go po tygodniu, pod koniec zimowej przerwy, i czuł się na tyle dobrze by chodzić do szkoły, ale miesiąc później miał kolejny atak.
Wtedy jego stan się nie poprawił, i nie był w stanie opuścić łóżka przez miesiąc.
Ale bardziej niż własnym zdrowiem Haruka martwił się o grę online, od której  zdążył się już uzależnić, i wciąż mi powtarzał "Jak mnie wypuszczą, będę dalej ćwiczyć".

Oboje przeszliśmy do kolejnej klasy, ale Haruka miał coraz marniejsze zdrowie, i nawet jeśli nie było tak źle, że zostawał w szpitalu, to często nie pojawiał się w szkole.
I dlatego teraz nadrabiał teraz dni obecności na zajęciach wyrównawczych.
Haruka nie narzekał, tylko mówił "Skoro Takane też na nich będzie, będzie nawet fajnie", ale zastanawiało mnie to, co on naprawdę myślał.

—Ja... nie rozumiałam go za dobrze.
– Ach, jest nowa broń! Może to dlatego, że nadchodzą zawody? Hmm, mam ją kupić czy nie~...
Haruka patrzył podekscytowany na ekran, a ja nie widziałam w nim najmniejszej oznaki przygnębienia.
Nie, jak tak pomyślę, to w sumie nigdy nie widziałam go smutnego.
Nawet gdy okazałam się jedyną koleżanką z klasy, albo gdy jako jedyna klasa mieliśmy siedzieć i przyglądać się zawodom sportowym, których nie mógł się doczekać, albo gdy był hospitalizowany i nie chodził do szkoły – zawsze się uśmiechał.
I zawsze, ale to zawsze byłam zła na jego uśmiech, przerażał mnie on... ale też byłam nim urzeczona.
– Hej, Haruka...
– Ech? Coś się stało? Oh, a możesz poczekać chwilę? Walka się zaczęła!
Nie odrywając oczu od ekranu, Haruka z zacięciem uczestniczył w bitwie.
To, jak mówił do siebie podczas gry, przywodziło na myśl małe dziecko.
...Ale, on naprawdę był taki beztroski. A on serio nie mógł dłużej siedzieć nad tymi zadaniami, aby pobyć ze mną dłużej?
Westchnęłam i spojrzałam z powrotem na swoją kartkę, ale przez odgłosy strzałów obok mnie w ogóle nie mogłam się skupić.
I niby miałam "skończyć szybciej"? Czy ten jego pomysł nie miał przypadkiem na celu rozproszenie mnie?
Spojrzałam na niego, pragnąc zgromić go wzrokiem, ale on jak zwykle nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, i mój gniew szybko się rozpłynął.
Straciwszy ochotę do robienia zadań, oparłam rękę o brodę i kręciłam ołówkiem mechanicznym, aż nagle wpadłam na genialny pomysł. Wyprostowałam się na krześle, sięgnęłam po torbę obok ławki i wyciągnęłam z niej słuchawki.
...Jeśli je założę i będę z nimi siedzieć niezadowolona, to ten się zniecierpliwi i przestanie grać na laptopie.
Kiedy ludzi pochłania ich własny świat, a inni zaczynają zajmować się czymś innym, ci pierwsi poczują się bardzo dotknięci i samotni. Pewnie tak się stanie i z nim.
Po założeniu słuchawek podłączyłam kabel do telefonu w mojej kieszeni.
Chciałam wybrać jakąś muzykę do posłuchania, ale nie miałam szczególnej ochoty na słuchanie jakiegoś konkretnego gatunku. Po prostu włączyłam radio w komórce i ze słuchawek zaczęła się sączyć melodia, która kojarzyła mi się z popołudniową herbatką.
Odwróciłam teatralnie głowę od Haruki, oparłam ją o ławkę, zamknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w muzykę.
Haruka zwróciłby na mnie uwagę, i być może postanowi mnie zagadać. A ja mu wtedy odpowiem "Potem mi powiesz, teraz słucham radia".
Plan doskonały. Uśmiechnęłam się, pewna siebie.
...Ale czas mijał, a Haruka nic.
Przez pierwsze parę minut sama siebie przekonywałam "Jeszcze trochę, a zaraz coś powie" i nie odwracałam się do Haruki.
Ale po kolejnych minutach przegrywałam z własną cierpliwością.
...Wolno. Za wolno.
Nie mogłam już dłużej słuchać muzyki i walczyłam teraz z własną chęcią odwrócenia się.
Po dwudziestu minutach miałam jeż tego po dziurki w nosie.
– Ach, ahhh~ Jest tak nudno~ Ciekawe czy mogę już pójść sobie do domu~
Resztkami mej siły woli, wypowiedziałam tę kwestię bez odwrócenia głowy.
Powoli robiło mi się wstyd za moje dziecinne zachowanie.
Szlag. Dlaczego to ja musiałam za niego myśleć?
To przecie i jego wina. To takie okrutne z jego strony, że dalej mnie ignorował, choć tyle czasu już minęło.
A może po prostu raziłam swym wyglądem...?
Z tą myślą odezwał się we mnie niepokój, i chciałam sprawdzić, co robił Haruka, skoro jeszcze się do mnie nie odezwał.
Wiedziona impulsem zapomniałam o swoim postanowieniu i się wyprostowałam. Po pozbyciu się słuchawek z głowy spojrzałam w stronę Haruki.
– Hej!... Haruka?
Po zdjęciu słuchawek, świat pozbawiony muzyki wypełnił się ścieżką dźwiękową z gry.
Nie było słychać ani strzałów, ani kliknięć kontrolera.

—Ręce Haruki zamarły w bezruchu, a jego głowa opadła i zwisała bezładnie... Nie wydobył z siebie dźwięku.

– H-Haruka!
Od razu wiedziała,, że coś było nie tak. Oderwałam się ze swego miejsca, by potrząsnąć ciałem Haruki.
Niestety, nie odpowiadał – jego ramiona były zimne, niemal lodowate. Tak jakby jego umysł i dusza gdzieś uleciały, pozostawiając za sobą jedynie to ciało.
W głowie miałam samą pustkę. Kolana mi się zaczęły trząść, łzy zbierały się ze strachu.
– Nie... t-to niemożliwe...! H-hej!! Jest tu ktoś!?
Podtrzymując bezwładne ciało Haruki, krzyknęłam w stronę drzwi wychodzących na korytarz.
Nie było jednak odpowiedzi. W wakacje mało kto siedział w szkole, a dzięki lokalizacji naszej klasy, byłoby dziwne, gdyby ktokolwiek był w pobliżu.
– Proszę, ktokolwiek... niech ktoś mi pomoże...!!
Nie byłam w stanie już jasno myśleć. Mogłam tylko trzymać nieprzytomnego Harukę i się trząść jak osika.
Jeśli go teraz opuszczę, nie będę w stanie nigdy go dosięgnąć, jak gdyby odszedł gdzieś daleko.

– Proszę, Boże...!
Gdy tak prosiłam o cud, drzwi do klasy rozsunęły się na oścież.
Znajomy mężczyzna w białym fartuchu podszedł do mnie, mruknął "Już dobrze", i wten
—Powoli objął ramionami Harukę.

* * *

Można było wyczuć napięcie w poczekalni szpitala.
Czasem mogliśmy usłyszeć szybkie kroki pielęgniarek, i za każdym razem wzdrygałam się.

Haruka został zabrany do Szpitala Głównego wybudowanego na wzgórzu parę miesięcy wcześniej.
Tateyama-sensei i ja byliśmy jedynymi siedzącymi na długiej ławce przed oddziałem ratunkowym.
Kurczowo trzymana przeze mnie chustka była już cała mokra, a mimo to łzy dalej mi płynęły z oczu.
– ...Sensei... Haruka... On się obudzi, prawda? ...Będzie z nim wszystko dobrze, nie?
Pytałam się o to Tateyamę-sensei'a już wiele razy.
Wiedziałam, że pewnie go tym męczę.
Ale Tateyama-sensei uśmiechnął się i powiedział "Robią wszystko co w ich mocy, więc będzie dobrze" poklepując mnie po plecach.

Kiedyś, gdy też leżałam gdzieś w szpitalu, czy moja babcia czuła się tak samo siedząc w poczekalni?
To było jak wkroczenie przez niekończący się tunel ze wzrokiem wbitym w ziemię.
– Będzie dobrze.
Nawet jak próbowałam siebie przekonać, strach nie znikał, a tylko wyobrażałam sobie najgorsze.

Gdybym tylko szybciej zauważyła, to może by to się w ogóle nie zdarzyło.
Przez moją durną dumę Haruka mógł wtedy cierpieć całkiem sam.
A nim stracił przytomność, może szukał we mnie pomocy.
A ja... ja..!

Nigdy tak siebie nie nienawidziłam jak właśnie teraz.
Łzy skapujące na dłoń, w której trzymałam chustkę – dzięki nim zauważyłam, że te zebrały się na niej w krople.

—Racja. Ze mnie nie było żadnego pożytku, nie miałam prawa trwać u jego boku, ani nawet martwić się o Harukę.
Co mam mu powiedzieć, gdy się już obudzi?
Coś w stylu "Jak to dobrze, że nic ci nie jest, tak bardzo się martwiłam"?
Tylko ja byłam dla siebie najważniejsza. Udając, że zawsze o nim myślałam, w takich chwilach jak ta, i myśląc, że unikając problemu uda mi się rozwiązać sprawę i nic się nie zmieni.
Gdyby Tateyama-sensei się wtedy nie pojawił, nic bym nie zrobiła.
Byłam taka bezsilna; a przy tym jedynie samolubna.
Świecąca się lampka oddziału ratunkowego zgasła.
Automatyczne drzwi się otworzyły, i wyszedł lekarz w fartuchu przydzielony Haruce.
Tateyama-sensei wstał, podszedł do lekarza i zaczął z nim rozmawiać, a ja nie mogłam nawet się ruszyć z ogarniającego mnie strachu i niepokoju.
Nie byłam w stanie wyłapać tego, co mówili – bezmyślnie patrzyłam na nich i ich rozmowę.

– ...Rozumiem. Proszę... zostawiam to w pana rękach.
Tateyama-sensei skłonił głowę. Lekarz powiedział ze dwa czy trzy słowa i zniknął w korytarzu.
– S-Sensei... Czy Haruka...?!
Nadal siedząc z głową pełną ponurych myśli, złapałam za rąbek białego fartucha Tateyamy-sensei'a. Kiedy się zapytałam, ten odpowiedział mi nieco uspokojony.
– ...Na razie wciąż śpi, choć ledwo wyszedł z tego cało.
Tateyama-sensei usiadł na miejscu obok mnie.
Pot spływający z jego czoła ukrył się za kołnierzem jego białego fartucha.
Jego słowa ukoiły moje serce.
Haruka żył. Już samo to uczyniło mnie tak szczęśliwą, że reszta nie miała już znaczenia.
Ale gdy nagle pomyślałam o uśmiechu Haruki, miałam przeczucie, że nigdy go już nie zobaczę, co mocno ścisnęło mnie w piersi.

...Możliwe, że on nie zechce mnie więcej widzieć.

Mógł mnie znienawidzić za brak pomocy w chwilach cierpienia.
Jeśli dziś się obudzi, co zobaczę w jego twarzy, gdy na mnie spojrzy?
Byłam bardzo, bardzo zmartwioną tą myślą.

– ...Sensei, ja... pójdę po rzeczy Haruki...
– Hm? Ach, właściwie to zostawiliśmy jego portfel, telefon i całą resztę... Ej, idziesz po nie sama?
– Nic mi nie będzie... Sensei, jeśli Haruka się obudzi, to niech pan z nim zostanie.

Po powiedzeniu tych słów wstałam i skierowałam się w stronę wyjścia.
Przed czym ja uciekałam? Nieważne, musiałam stąd jak najszybciej wyjść.

W chwili, gdy przeszłam przez wyjście na końcu korytarza, me ciało otuliło ciepłe powietrze z zewnątrz.
Choć miałam ochotę się rozpłakać, założyłam słuchawki wiszące mi u szyi i ruszyłam bez oglądania się wstecz.

* * *

Gdy dotarłam do szkoły, nastał już wieczór.
Cykady bardziej ucichły, a temperatura również znacząco się zmniejszyła w porównaniu ze środkiem dnia.
Jednakże, może dlatego, że mi się spieszyło, koszulka od mundurka nasiąkła mi potem i przyklejała mi się do pleców.

Po zmianie obuwia i wyjściu na korytarz, odwróciłam się w prawo, w stronę korytarza wiodącego do klasy.
W szkole było jeszcze ciszej niż wcześniej. Za godzinę pewnie będzie tu całkiem ciemno.

W sumie to w zeszłym roku, w dzień festiwalu, ten sam korytarz był wypełniony masą ludzi.
Przyszli wówczas dziwni fani, zaliczyłam spotkanie z dziewczyną-duchem - tamten dzień wydawał się jak wyjęty z fantastycznego snu. Haruka uzależnił się od gry online zaczynając od tamtego dnia, i też w ten dzień zdobyłam pierwszą przyjaciółkę. I jeszcze...

– Ach, Takane-san, poczekaj chwilę. Coś się stało?
Zatrzymałam się, gdyż ktoś mnie nagle zawołał, i zdjęłam słuchawki.
Obróciłam się i ujrzałam dziewczynę z czerwonym szalikiem zawiniętym wokół szyi, mimo środka lata.
– Aaa, Ayano-chan. Dawno się nie widziałyśmy. Zaraz, a dlaczego jesteś w szkole?
Gdy się spytałam, Ayano zawstydzona wybąkała ciche "Em...".
Przez chwilę ne wiedziałam co to miało znaczyć, ale gdy tak pomyślałam, że Ayano nie chodziła na żadne dodatkowe zajęcia, to musiał być tylko jeden powód jej przyjścia do szkoły.
– Czyżby Ayano-chan też miała wyrównawcze? Już w pierwszej klasie?
– Tak, no bo mam naprawdę bardzo słabe oceny...
Ayano odwróciła głowę w innym kierunku i zaśmiała się nerwowo.
Zastanawiało mnie to, czy oceny Ayano tak bardzo pogorszyły się od czasu, kiedy ostatni raz ją widziałam.
– ...Musi być z tym marnie. Wiem, co czujesz.
– Ach, tak poza tym, mój tata mi mówił, że Takane-san też uczęszcza na zajęcia poprawkowe, o ile dobrze pamiętam...?
...Ten nauczyciel naprawdę miał za długi język. To nie fair, że mógł jej powiedzieć wszystko tylko dlatego, że była jego córką.
– A-a może nie będziemy już o tym rozmawiać? Skoro obu nam nie za bardzo pasuje... Ach, a tak poza tym, to "jego" nie ma nigdzie w pobliżu?
Rozejrzałam się wokół szukając nieobecnej tutaj o osoby o nieprzyjemnym spojrzeniu.
Tyle że to też był kiepski temat.
– Chodzi ci o Shintaro? Nie, on jest za mądry, by chodzić w lato na lekcje....
Na wieść o Shintaro jej głos podniósł się nieco. Tak łatwo było ją rozszyfrować.
– Ano tak, jest mądry. Musi ci być z tym źle, prawda, Ayano-chan? Pilnować tego samolubnego faceta.
– Ech~? To nieprawda. Spróbuj z nim tylko porozmawiać, a okaże się zaskakująco miły. Jest tylko trochę nieśmiały.
Rzekła Ayano, na koniec dzieląc się rozbrajającym uśmiechem.
Achh, dziewczyna będzie mieć później przez swoje nastawienie problemy. Ja tam go widziałam tylko jako samolubnego drania, ale dla niej chyba wydawało się to urocze.
– No dobra. Wiesz, gdyby był tylko bardziej uprzejmy... Naprawdę. Mając u boku taką dziewczynę jak Ayano-chan, musi być szczęśliwym i rozpuszczonym dzieciakiem.
W chwili gdy to powiedziałam, z jakiegoś powodu Ayano nieco posmutniała.
Powiedziałam coś, czego nie powinnam?
Naprawdę nie miałam takiego zamiaru.
– ...Nie, nie jestem dla niego dobra. On potrzebuje kogoś bardziej zarozumiałego niż on sam, kogoś z życiem, kto pociągnie go za sobą... Ja jedynie idę za nim w jego cieniu. Nie potrafię niczego zrobić...
Ayano wypuściła z siebie dziwaczny śmiech i podrapała się po głowie. Nie, chwileczkę, to niemożliwe, by istniała na świecie osoba bardziej samolubna niż on. Egoistyczny, nieznośny i tajemniczy koleś, który zdawał się coś ukrywać... Ale zaraz—?
– Czy to nie chodzi~....
– Ech? Coś mówiłaś?
– Ach, nie, nie!! Nic takiego!! Tylko gadałam do siebie! Poza tym, Ayano-chan, przepraszam, że cię zatrzymałam. Niedługo będziesz musiała wracać do domu, nie?
Machnęłam ku niej ręką, by sobie poszła.
– Ach, nie, miło mi się z tobą rozmawia. To prawda... myślałam o powrocie do domu, więc jeśli też skończyłaś, to może wrócimy razem, Takane-san?
– Ach, emm... Bo wiesz, dzisiaj Haruka stracił przytomność. Sensei został z nim w szpitalu, i ja poszłam do szkoły po jego rzeczy...
Jak to powiedziałam, Ayano jęknęła i zniżyła nisko głowę w ramach przeprosin.
– P-przepraszam! Zatrzymałam cię o niczym nie wiedząc. Musisz wrócić tam jak najszybciej, prawda? Czy Haruka-san czuje się dobrze...?
– Ach, nie, wszystko w porządku! Jeszcze nie odzyskał przytomności, ale jego życiu nic nie grozi, i póki Sensei z nim jest, będzie dobrze. A... nawet jeśli wrócę, to tylko będę tam przeszkadzać, więc...
Te ostatnie słowa, które mi się wymsknęły zabrzmiały aż nazbyt skromnie, i z jakiegoś powodu zabolało mnie w piersi.
Dlaczego mówiłam jej takie rzeczy? To nijak miało się do Ayano.
– ...Takane-san, coś się stało? Jestem pewna, że Haruka-san nie myśli, że komuś przeszkadzasz.
– Tak... ale nie jest dobrze. Nie wiem jak mam się zachować, gdy się z nim zobaczę... Właśnie dlatego, gdybym mogła, oddałabym te jego rzeczy po prostu w recepcji i wróciła do domu...
Nie powinnam była zawracać sobie tym głowy. To nie tak, że chciałam tak zrobić.
Uniosłam wzrok, i ujrzałam Ayano, która wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Jej policzki były nadęte, a jej twarz była wykrzywiona gniewem.
Pierwszy raz ją taką widziała,, aż mnie to przeraziło.
– Takane-san. Nie jesteś szczera ze swoimi uczuciami. Nawet jeśli wiesz co robić, boisz się, wiec zwalasz całą winę na Harukę-sana, czyż nie?
Zgromiona wzrokiem przez Ayano, przegrałam mentalną bitwę.
– N-nie, to nie tak....
– A właśnie, że tak. Kiedy zobaczysz się z Haruką-sanem, powinnaś z nim szczerze porozmawiać. I jeszcze....
Jak gdyby coś sobie przypomniała, Ayano ucichła i spochmurniała.
Nim znowu się odezwała, wzięła krótki, głęboki wdech.
– ...Nawet jeśli chcesz mu coś powiedzieć, czasem zdarza się, że nie będzie ku temu okazji. Ale teraz musisz koniecznie powiedzieć mu o swoich prawdziwych uczuciach. Zatem znajdź na to w sobie odwagę.
Po tych słowach na twarzy Ayano znów zagościł jej zwykły uśmiech.
– Ayano-chan....
– Wiesz, jeśli dostaniesz kosza, to ja tu będę! I wtedy przeproszę cię za swój pomysł.
Popadłam trochę w kiepski nastrój, ale dzięki słowom Ayano moja twarz zrobiła się gorąca i owe uczucia znikły.
Byłam zbyt zażenowana, by szybko podać odpowiedź, i Ayano opuściła mnie idąc w kierunku szatni.
– C-co...ach... Ona na pewno mi powie...
Ayano zniknęła mi z oczu. Ramiona mi opadły, i po raz kolejny wybrałam się do Sali Przyrządów Naukowych.

...Moje prawdziwe uczucia.
Ponieważ wiecznie oszukiwałam siebie na ten temat, nawet ja nie byłam pewna, czy jakieś rzeczywiście istniały.
To było dla mnie za trudne. Nie wiedziałam, co chciałam zrobić.
Gdybyśmy po prostu razem dalej spędzali czas w tej samej klasie tak jak zwykle, to mi nawet pasowało.
A zatem, nie byłoby lepiej nic nie mówić, by tego nie komplikować, i zostawić to tak jak było?
——W  mym własnym sercu narodził się taki konflikt.
Tak, wtedy będzie tak samo jak zawsze.
Zawsze tak robiłam, nic mu nie mówiłam, i trwałam z nim tak aż do teraz.
Ale czy tak jest w porządku...?

Pogrążona w myślach, drzwi do Sali Przyrządów Naukowych pojawiły się w zasięgu mojego wzroku.
Tak, wtedy codziennie przy otworzeniu drzwi rozpoczynałby się kolejny dzień pełen nerwówki.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.
– Takane, dzień dobry.
Zamrugałam oczami... Przez chwilę myślałam, że do mnie mówił, ale w pustej klasie znajdowała się na wpół skończona gra i góry kartek z zadaniami na ławkach.
Me serce biło głośno.
Być może właśnie tego szukałam.

Odwróciłam się ponownie  w stronę korytarza.

Wreszcie zrozumiałam...!

Te słowa, które zawsze chciałam powiedzieć, znalazłam je.

Nadszedł czas, by je wypowiedzieć.

Tak, teraz z pewnością...!

Z tymi uczuciami wypełniającymi me serce, uderzyłam stopą o ziemię, by jak najszybciej dotrzeć do niego——

...A właściwie, to taki miałam zamiar.
Nagle ściany korytarza się wykrzywiły, a podłoga zbliżała się ku mojej twarzy z niewyobrażalną szybkością.
Wraz z uderzeniem od upadku, me ciało spotkało się z podłogą.

– Ah... ha... a—...!!
Nie mogłam normalnie oddychać.
A co do reszty ciała, to ledwo udawało mi się poruszać palcami.
....Dla-dlaczego akurat teraz....!
Strach, o którym zapomniałam, wtargnął do mego umysłu.
I w tym samym czasie niedorzeczna senność zaczęła odbierać mi świadomość.
...Nie ...Nie!
Nie mogąc z tym walczyć, szybko tracąc przytomność,
dostrzegłam cień postaci stojącej na końcu korytarza.
——Skąd się on tu wziął?
Nawet jeśli nie powinien był tu być.
Nawet nie mogąc się upewnić się kim on był, mój czas zbliżał się do końca.
Nagle przypomniałam sobie słowa Ayano "Nawet jeśli chcesz mu coś powiedzieć, czasem zdarza się, że nie będzie ku temu okazji".
Ale ja byłam głupia. Nawet powiedzenie czegoś tak prostego zajmowało mi za dużo czasu.
Tracąc przytomność, aż do samego końca, postanowiłam wymówić te słowa.



– ——Haruka, kocham cię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz wyraża więcej niż 1000 wyświetleń - napisz coś!