Angielskie tłumaczenie: MekamekaSubs (Renna) [x]
Masterpost noweli
15 sierpnia, środek lata.
Na ulicy będącej niedaleko od terenów miejskich, gwar ludzi i samochodów stawał się odległy i cichy, a w ich miejsce pojawiło się nieznośne brzęczenie cykad.
Jedynie zardzewiałe znaki drogowe i małe prywatne domki stały rozsiane przy niekończącej się drodze.
Jakby nie było dosyć zauważalnych pęknięć na nawierzchni chodnika, to jeszcze jego skraj był porośnięty chwastami.
Było tak mniej więcej po południu. Choć miałem wrażenie, że szedłem tą drogą godzinami, w rzeczywistości minęło ledwie parę minut.
Dzięki mym wcześniejszym doświadczeniom ze stresującymi sytuacjami, w które często się wplątywałem, wiedziałem, że czas zdawał się wówczas dłużyć bardziej niż zwykle.
—A to wszystko zaczęło się wczoraj.
Ja, Kisaragi Shintaro, żyjący jako odludek od niemal dwóch lat, nagle zostałem wypchnięty do świata na zewnątrz.
Jeśli kogoś to interesowało, to odpowiedź była prosta: z powodu wrednego wirusa, Ene, i pewnych części komputerowych zniszczonych w akcie przemocy, musiałem przejść się do domu towarowego niedaleko w celu kupienia zamienników.
Jednakże, z prawdopodobieństwem jeden do kilku tysięcy, trafiłem na "atak terrorystyczny" w owym domu towarowym, zostałem zakładnikiem, a nawet mnie postrzelili.
...Jeśli do tej pory nie wierzyłeś moim słowom, że dalej będzie już tylko gorzej, to informuję, że dopiero zaczynam. Pozwól mi dokończyć.
Po postrzeleniu zostałem uratowany przez dziwną grupę będącą na miejscu przestępstwa.
Niewidzialna kobieta, Meduza, a nawet chłopak-kameleon - wszyscy oni należeli do grupy zwanej "Mekakushi Dan".
...Oczywiście, grupa była jeszcze bardziej podejrzana niż terroryści, ale skoro opatrzyli moje rany i się mną opiekowali, gdy byłem nieprzytomny, to nie wydawali się tacy źli.
—Aż do tego momentu było nawet fajnie.
Podczas gdy taiłem przeróżne emocje najlepiej jak mogłem, i gdy żegnałem się z nimi słowami "Dzięki bardzo, ale muszę już iść", chciałem tylko wrócić do domu i życia jako hikineet i dzięki temu zapomnieć o wszystkich pytaniach, które rodziły się w mej głowie.
Jednakże, chłopak o imieniu Kano zaczął coś tam mówić, i kiedy bezwiednie idąc za tokiem rozmowy rzekłem "Ach, jasne, dobra", powiedział mi "Nie możemy pozwolić ci uciec po tym, jak poznałeś nasz sekret". Brzmiało to tak, jakby wszystko szło zgodnie z jego planem.
—Oczywiście zaprotestowałem.
Byłem im wdzięczny za opiekę nade mną przez całą noc.
Oczywiście nie chciałem być uległy, a zarówno umysł jak i ciało cierpiały męki i katusze na wskutek opuszczenia własnego pokoju po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu.
Lecz gdybym ja opowiedziałbym komukolwiek o tym wariactwie, bez wątpienia by mi powiedziano "To ty tu masz niepoukładane w głowie".
Właśnie z tego powodu nigdy nikomu tego nie wyjawię. Niezaprzeczalnie.
...Niestety, wredny wirus, Ene, tylko odparła "Co za interesujący obrót wydarzeń, Mistrzu!", i wraz z mymi poufnymi informacjami dołączyła do Mekakushi Dan.
Moje zaciekłe protesty spełzły na niczym, i z wielką niechęcią również przyłączyłem się do Mekakushi Dan, w ten sposób zdobywając tytuł członka Mekakushi Dan nr. 7, Shintaro.
- Mamo, mam nowych przyjaciół! Przyłączyłem się do czegoś zwanego Mekakushi Dan! I jestem numerem 7! ...Co? Że ile mam lat? Mamo, zapomniałaś? Osiemnaście!
—Chcę umrzeć. Naprawdę chcę. Nie ma mowy, żebym coś takiego powiedział.
- Hej, Onii-chan, ugotujesz się w tych ubraniach.... No i te ciuchy wcale nie leżą na tobie dobrze.
Będąc zajętym swoim wewnętrznym monologiem, moja młodsza siostra, Momo, idąca obok mnie, zaczęła mi dokuczać.
W tym roku moja siostrzyczka, młodsza ode mnie o dwa lata, skończyła szesnaście lat. Dawno temu... Nie, właściwie jeszcze parę lat temu była moją kochaną siostrzyczką, która słodko za mną wołała "Onii-chan, Onii-chan".
Jak tylko poszła do liceum, jej zachowanie wobec mnie nagle zmieniło się na gorsze.
Zrobiła się bezczelna, jak to bywa wśród licealistek.
Co więcej, choć myślałem, że to była jakaś pomyłka, stała się idolką, i zdobyła taką popularność, że jej plakaty były porozwieszane po całym mieście.
Cieszyłem się z tego, że moja siostra się przełamała, ale między nami powstała przepaść i nie rozmawialiśmy ze sobą za dużo.
Choć jej praca związana z idolką wydawała się być dla niej stresująca, po wczorajszej rozmowie z agencją dostała urlop na czas nieokreślony.
Nie miała za wielu przyjaciół, ale już miała kilku nowych w Mekakushi Dan, a ja jako jej starszy brat martwiłem się nieco.
- —Ej, mówiłam coś do ciebie. Jesteś cały zlany potem, zdejmij coś z siebie. Ni zamierzam się bawić z tobą w "kto wytrzyma dłużej".
Mówiła do rzeczy o upale i pocie, pod moją bluzą było jak w saunie.
To byłby dobry pomysł ją zdjąć, tyle że miałem delikatną skórę i nie chciałem doznać poparzenia słonecznego. No i tak bardzo podobała mi się ten niezwykle modny przedmiot znany jako "bluza" w kulturze odzieżowej, że nie mogłem czegoś takiego zrobić.
Byłem do niej tak przywiązany dlatego, że moja przyjaciółka pewnego razu pochwaliła mnie, mówiąc "Shintaro-kun, w tej bluzie naprawdę dobrze wyglądasz", ale teraz ten komplement ciążył na mnie jak klątwa.
- He~eej~....Onii-chan! Czy ty słuchasz!? Mówiłam, że się w tym ugotujesz!
Musiałem słuchać jej bezlitosnych uwag - był to jej własny sposób na wyrzucenie z siebie frustracji spowodowanej upałem i własnym zmęczeniem.
Rozumiałem ją, ponieważ ja sam się tak czułem. Jednak rosło we mnie zdenerwowanie, więc postanowiłem nie być jej dłużny.
- To mi aż tak nie przeszkadza. Wiesz ty co, kocioł garnkowi przyganiał... Twoje ubrania wyglądają jak z jakiejś gry w karę* z programu rozrywkowego*.
Bluza, którą Momo miała na sobie, miała wielki nadruk na piersiach z napisem "narodowa izolacja*", i była tak niemodna, że nawet komik by jej nie ubrał.
Gdyby zobaczyli ją inni ludzie, najpewniej wywołałoby to nieporozumienia typu "Ach, ta osoba chyba popełniła poważne przestępstwo..."
- Że co? Co się czepiasz mojej ślicznej koszuli... Tak jak myślałam, Onii-chan wcale się nie zna! A właśnie, a co z twoją bluzą? Masz zamiar grać wesołka w programie o autostopowiczach? Pojechać gdzieś na wieś i rozpłynąć się nad smakiem swojskich warzyw?
Było jasne po jej ostrej odpowiedzi, że uwielbiała swoją koszulę. Jednakże nie mogłem przegrać, gdy w grę wchodziła godność mej bluzy.
Musiałem wyciągnąć swojego asa z rękawa: słabość Momo.
- Zamknij się. Doskonale wiem o tym, że sama każdej nocy oglądasz gameplay'e. To dopiero obrzydliwe. I jeszcze jesz smażone kałamarnice przy zgaszonym świetle. Aż tak zgrzybiałaś?
Nie spodziewała się takiej riposty, zatem Momo wykazała się jeszcze większą niecierpliwością.
- Skąd... Skąd!? Skąd o tym wiesz!?
Pełna pewności mina Momo znikła w jednej chwili, by ustąpić czerwieni pojawiającej się na jej twarzy.
A chcąc pogłębić rany, mówiłem dalej.
- Ech, po prostu jak szedłem do łazienki, to przechodząc obok twego pokoju usłyszałem dziwny śmiech, o taki "Heh... heheh...". Drzwi były uchylone, to mogłem zajrzeć do środka.
Gdy skończyłem mówić, Momo zamilkła.
Wygrałem. W końcu to moja siostrzyczka. Nie miała żadnych szans w starciu ze starszym bratem.
- Ty... jesteś okropny!! Nie wierzę ci!! A właśnie, Onii-chan, czy to nie ty oglądasz nieprzyzwoite filmiki przez cały czas!? Ene-chan sama mi mówiła!! "Libido Mistrza nie zna granic" To są jej słowa! Czy to nie jest zawstydzające!?
W jednej turze, z poczucia euforii ze zwycięstwa w bitwie spadłem do czeluści otchłani. Pot z gorąca szybko zastąpiła fala zimnego potu.
- C-c-coś ty powiedziała......!?
- A jednak to wszystko prawda, tak!?
- O co ci w ogóle chodzi—...!? Ach, taak~ już wiem. Masz na myśli tę dziwną reklamę, na którą przypadkiem kliknąłem!? Przecież każdemu mogła się zdarzyć taka pomyłka!
- Tak? A ile razy ci się to zdarza w ciągu dnia? Ene-chan mi mówiła "Mistrz często wybiega z pokoju taki jakiś nerwowy"...
Alarm bezpieczeństwa wył z całą mocą w mojej głowie.
Nie było wątpliwości, że ja, Kisaragi Shintaro, byłem w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Miałem ochotę wyciągnąć telefon z kieszeni i jak najprędzej cisnąć nim do rynsztoku, ale najważniejsza była teraz zmiana tematu. Momo patrzyła na mnie teraz jak na śmiecia, ale musi się coś tutaj do tego nadawać.
Musi być coś...!
- Wyglądacie jakbyście rozmawiali o czymś ciekawym!! Świetnie się dogadujecie, jak to brat i siostra!
- Ooch!
Przestraszony podskoczyłem, gdy ktoś mnie nagle klepnął po ramieniu.
Obróciłem się szybko, i zauważyłem dobrze zbudowanego chłopaka w zielonym kombinezonie, noszącym coś białego i puchatego na plecach, zmierzającego w naszą stronę z jasnym uśmiechem na twarzy.
Ten chłopak był członkiem Mekakushi Dan, do którego się przyłączyłem.
Właściwie, to on szedł za nami przez cały czas. To by oznaczało, że być może wiedział, na jakie tory przeszła nasza rozmowa... Czyżby chciał mnie uratować przed odcinkami mojej siostry?
- ... Ty... ym, to było Zetto-san?
Próba zabłyśnięcia znajomością imienia zakończyła się porażką. Nie brzmiało to dobrze, a na potwierdzenie tego Momo dźgnęła mnie łokciem w mój bok.
Jęk wydostał się z moich ust, i pozbawiło mnie to tchu.
- To Setto-san! Nie przedstawiał się dzisiaj rano!? Matko, Onii-chan, masz straszną pamięć do imion...!
Momo spojrzała na mnie z pogardą. Jednakże, gdy już chciała kontynuować swoją tyradę, usłyszeliśmy niezadowolony głos z białej puchatej kuli noszonej przez gościa w kombinezonie.
- ...Źle, nazywa się Seto....
Nad ramieniem chłopaka o imieniu Seto wyjrzała para różowych oczu.
Właścicielka długich białych gęstych włosów, Mary, ciągnęła sprostowanie z niezadowoleniem w głosie.
- To Seto... A ty jakbyś się czuł... gdyby pomylono twoje imię?
Będąc pod intensywnym spojrzeniem Mary, Momo zaczęła czuć się nieswojo.
Widziałem, jak jej wzrok zatrzymał się na mnie przez chwilę.
- Hahahaha! Nie szkodzi, Mary! A czy Setto nie brzmi fajnie?
Seto uspokajał ją w całkowicie beztroski sposób.
Nadal obrażona Mary schowała twarz za ramieniem Seto i ucichła.
Minęła chwila ciszy... Lekceważąc to, Momo postanowiła przyspieszyć kroku, lecz jej na to nie pozwoliłem.
-.... Ej.
Świadomy gęstej atmosfery zbliżyłem się do Momo. To było do przewidzenia. Nawet po kuksańcu, poprawione przez nią imię okazało się błędne. Każdy byłby zły.
- I jak ci z tym?
- To ty uwaliłeś! Ja byłam chociaż bliżej...
- Tu nie chodzi o to kto był bliżej, a kto nie!! I co to miało być!? Setto?
Przysłuchując się naszej żałosnej kłótni, Seto wybuchnął szczerym śmiechem.
Chociaż poznałem go dopiero dzisiejszego ranka, nie wydawał się mieć ciemnej natury, czy raczej, miał w sobie życzliwość, która pozwalała mu na akceptowanie wszystkiego co stanie na jego drodze.
Gdy już Seto przestał się śmiać, zrozumieliśmy, że była to bezsensowna kłótnia, i ogarnął nas wielki wstyd.
- Ochh... Seto-san, przepraszamy za to, że pomyliliśmy twoje imię... I Mary-chan, za wprawienie cię w zły nastrój...
Momo przepraszała, zwracając się do nich obojga.
Unosząc głowę ponad ramię Seto, Mary wymamrotała - ...Setto w sumie też brzmi fajnie.
Słysząc to, Momo wydała z siebie westchnienie ulgi.
- A poza tym, to jesteś całkiem dobry w noszeniu innych ludzi w tym nieziemskim upale.
- Ech? A, ja przez cały czas noszę coś w pracy, więc mi to nie zaszkodzi. Mary jest lekka, więc nawet się nie zmęczę!
To dlatego Seto był w dobrej formie.
Zwłaszcza w porównaniu z moimi wątłymi ramionami, przyzwyczajony do pilnowania domu, ledwo mogłem nieść noworodka, a co dopiero dziewczynę.
Kątem oka dostrzegłem, jak Momo patrzyła na nas, to na mnie, to na niego, i zaśmiała się przez nozdrza, ale udałem, że tego nie widziałem. Taa.
- Ale Mary, jeśli nie będziesz codziennie ćwiczyć, to będziesz szybko się męczyć, tak jak dzisiaj.
- D-dobra... To zacznę od krótkich spacerów....
Już po kilku minutach od opuszczenia domu Mary zmęczyła się od chodzenia i przez resztę drogi była niesiona przez Seto.
Widocznie ta dziewczyna nie wychodziła za często.
Czułem, jakbym miał z nią dziwnego rodzaju więź, lecz pomiędzy dziewczyną-odludkiem a HIKINEETem, różnice między nami były tak wielkie jak niebo i ziemia.... Żałosne.
Dźwięki cykad, które hałasowały wszędzie wokół, stały się głośniejsze.
Pewnie pokonaliśmy już dużą odległość od miejskich terenów.
Przy ścieżce zaczęły pojawiać się zagajniki, i stało coraz mniej domów, co coraz bardziej rzucało się w oczy.
Szliśmy przez krótki czas, ale dlaczego otoczenie tak bardzo przypominało wieś...? Myślałem o tym zaledwie wczoraj, ale już znów zauważyłem, że tempo, z jakim rozwijały się miasta, było dziwne.
Z powodu wczorajszej kąpieli w herbacie, dość leciwy już telefon Momo zdawał się balansować na skraju życia i śmierci. Na szczęście po włożeniu do torebki wypełnionej preparatem odciągającym wodę powrócił do świata żywych.
- Ale naprawdę bardzo mi przykro. Przeze mnie musicie iść przez całą drogę...
Momo wybąkała ze spuszczoną głową.
To prawda, że byłoby szybciej, gdybyśmy pojechali autobusem, tyle że "oczy ukrycia" Kido miały jedną słabość: kiedy dojdzie do kontaktu fizycznego z inną osobą, moc przestaje działać. Wniosek z tego taki, że używanie jej w zatłoczonym miejscu - takim jak autobus - byłoby zbyt ryzykowne. Dlatego właśnie poruszaliśmy się pieszo.
Początkowo, plan na dziś brzmiał "Chodźmy do wesołego miasteczka na dachu domu towarowego, gdzie wczoraj poszliśmy na zakupy!". Niestety, z powodu ataku terrorystycznego domu towarowego raczej nie otworzą, więc ten plan poszedł w odstawkę.
Ene jednak szła w zaparte "Ale ja chcę iść teraz!", więc znaleźliśmy drugie wesołe miasteczko na obrzeżach miasta.
Lider, Kido, wraz z innym członkiem, Kano, wyszliby nieco później, więc poszliśmy przodem do parku rozrywki z pozostałymi członkami.
Momo zawsze korzystała z mało uczęszczanych uliczek, więc ta droga była wyjątkowo bezpieczna i pozbawiona ludzi.
- .... Kano mówił "Wesołe miasteczko znajduje się w środku parku leśnego", ale... Zaraz, czy to nie tam!? Patrzcie! Widać stąd diabelskie koło!
Z trudem łapiąc powietrze, Momo wskazała przed siebie po prawej.
Przed nami rozciągał się wielki las, i pomiędzy koronami drzew dostrzec można było coś, co było torami kolejki górskiej.
- Och, to na pewno miasteczko! Mary, już jesteśmy!
Delikatnie szturchając Mary na swoich plecach, ta podniosła głowę, a oczy jej się zaświeciły. “Masz rację—! Łał, wspaniałe!“
- A właśnie, Ene-chan jest jakaś cicha. Jeszcze nic dzisiaj nie powiedziała. Wszystko z nią w porządku?
- Nie chce marnować baterii. Jak mówiła "Powiedz, jak już dojdziemy na miejsce"
Myślałem, że będzie krzyczeć i jazgotać przez cały dzień, jak to miała w zwyczaju. Jednakże jej słabość była całkiem miłą niespodzianką.
- Rozumiem. Trzeba będzie ją niedługo obudzić, i... Ach! Tam chyba jest lider.
Jakieś 40 metrów przed nami, pod wielkim znakiem z napisem "Przyrodniczy Park Rozrywki", znajdował się przystanek. Wśród rodzin wychodzących ze stojącego autobusu, rozpoznałem dwoje ludzi.
- Rzeczywiście! Łaaa, ile tu ludzi...! Spróbuję do nich zadzwonić!
Momo szybko założyła kaptur i zaczęła rozmawiać przez telefon.
- Em, halo, Liderze? Już jesteśmy blisko głównej bramy.... Tak! Aha. Będziemy tu czekać. Dzięki!
Po skończeniu rozmowy Momo rozejrzała się po otoczeniu. Ludzie, którzy wyszli z autobusu, nie sprawiali wrażenia jakoby kierowali się w naszą stronę, a zamiast tego szli w kierunku wejścia do wesołego miasteczka.
W tym tłumie ujrzałem zmierzającą ku nam tamtą dwójkę.
- Więc dzięki mocy Kido, będziemy mogli cieszyć się i bawić w wesołym miasteczku... tak?
- Tak! Dokładnie tak!
Z uśmiechem jak u dziecka, Momo ściągnęła z głowy kaptur.
***
—Zupełnie pozbawiony tchu, znalazłem ławkę i na niej usiadłem.
Dzięki dającym cień wszechobecnym drzewom, czułem przyjemny chłód od spoconych pleców.
Z trudem oddychałem. Bębnienie w uszach jeszcze nie ustało... Nawet teraz miałem dziwne wrażenie, jakbym znajdował się na statku, i znów poczułem nudności.
- Shintaro-san, dobrze się czujesz? Mary i inni byli tacy podekscytowani przejażdżką kolejką górską...
Seto usiadł po mej prawej stronie, oferując mi butelkę wody i masując me plecy.
- Serio, Shintaro-kun, kuku... Serio myślę, że najlepiej byś się tym tak nie zadręczał. Fufu...
Kano usiadł po mojej prawej stronie, zakładając ręce za głowę i zaczynając wrednie się ze mnie nabijać.
- Kano, to niegrzeczne. Są na świecie ludzie, którzy źle znoszą takie przejażdżki. On nawet zwymiotował, więc nie powinieneś mu dokuczać.
- Proszę... Nie przypominajcie mi... Błagam...
Choć uwaga była wygłoszona przez Seto w dobrej wierze, zadała mi ona obrażenia poprzez ubranie w słowa wydarzenia "zwymiotowałem". Chcę umrzeć.
- Ach, sorry, sorry. Po prostu tak łatwo zdołować Shintaro-kuna. Swoją drogą, Mary o dziwo dobrze zniosła tą jazdę z dreszczykiem. A Kido miała tiki przez cały czas.
Dzięki owym słowom przypomniały mi się twarze dziewczyn i ogarnął mnie jeszcze większy wstyd. Widziały mnie od najgorszej strony. Nie zniosę tego więcej.
- Bo to dlatego, że Kido chciała zgrywać fajną. Ale miło, że przyszliśmy tu tak dużą paczką.
Seto wyjaśnił rzeczowo, przez cały czas trąc mnie po plecach.
To miało być miłe? Gdyby nie to, to bym nie zwymiotował.
- To prawda. To najbardziej się liczy. A właśnie, musi ci być ciężko tak pracować każdego dnia, Seto. Wczoraj wróciłeś dość późno, nie?
- Tak... A do tego wczoraj w domu zastałem tyle osób, byłem naprawdę zaskoczony!
- Jakby o tym pomyśleć, to Mary jako ostatnia się do nas przyłączyła, ale kiedy to było? Kido wyglądała na naprawdę szczęśliwą, że mamy już tyle członków, czy to nie świetne? Poza tym, co myślisz o Kisaragi-chan, Seto?
Nad mymi pochylonymi plecami Kano i Seto zdawali się prowadzić miłą rozmowę, ale gdy temat zmienili na Momo, przypomniałem sobie jej chłodne spojrzenie, i nie miałem żadnej ochoty na przyłączenie się do pogawędki.
- Jest naprawdę miłą i sympatyczną dziewczyną! Byłem zaskoczony, że to Mary ją przedstawiła, zwłaszcza że jest taka nieśmiała. Ale w życiu bym nie pomyślał, że jest ona idolką!
- Ach, Kido była naprawdę przerażona, gdy ją przyprowadziła. Spanikowana Kido... kuku
Kiedy Kano zdawał się świetnie bawić, mi chciało się płakać.
- Ach, i Ene-chan! Ta dziewczyna ma naprawdę interesującą osobowość~ Ale ciekawe jak ona działa. Skąd ona się wzięła?
- Z telefonu! Hmmm... Chyba ona naprawdę żyje wewnątrz telefonu, ale...
Jak tylko rozmowa zaczęła toczyć się o Ene, łzy już wypływały mi z oczu. Ona nigdy nie zapomni tego, jak głupio wcześniej wyglądałem. Pewnie będzie mnie tym gnębić do końca życia.
- Ona chyba naprawdę mieszka w telefonie. Hej, Shintaro-kun, jak to z tym jest? ...Zaraz, dlaczego ty płaczesz!?
Nieważne jak na to nie spojrzeć, gdy Kano rzucił na mnie okiem, jego własna mina mówiła "Znalazłem coś naprawdę~ ciekawego!". Naprawdę jest złośliwy.
Ręka, którą od tak się opierał na mych plecach, też była ohydna.
- Z-zamknijcie się! Wcale nie płaczę!! ...Więc, co z Ene?
Po przemyśleniu, skierowałem takie pytanie do Kano... Jeśli wdam się w taką rozmowę jak tą, to może mój humor się poprawi.
- Ech? Aa! Tak tak, Ene-chan! Jak ją poznałeś!? Czy wzięła się z tego, co teraz jest takie popularne? Serwisu randkowego!?
- No co ty! Nie za bardzo to rozumiem, ale ona mieszkała w komputerze, od kiedy się poznaliśmy... Nie wiem skąd ona się wzięła albo kim ona dokładnie jest, a zapytana mi nawet nie odpowie.
Choć nie odpowiedziałem na postawione pytanie, Kano pokiwał głową jakby wszystko rozumiał.
- Rozumiem~ Tak to jest. Innymi słowy, Shintaro-kun wytrwale pyta Ene o jej prywatną przeszłość aż ta się rozgniewa, i wtedy...
- Nie! Skąd ci to przyszło do głowy!? Nie mówiłem nic takiego! Poza tym, nie obchodzi mnie przeszłość. To nie tak, że chcę o tym porozmawiać...
Próbowałem mu to wytłumaczyć, ale Kano tylko zachichotał i uderzył w me plecy mówiąc "Żartowałem, żartowałem!"
Ach, znam to uczucie. Książkowy przykład "Przyłącz się do klubu bez namysłu, ale senpai z klubu jest tak wkurzający, że bierzesz po uwagę natychmiastową ucieczkę."
- Już, przestańcie, nie kłóćcie się... Ach, Shintaro-san, nie masz już wody! Kupię ci kolejną!
Gdy Seto to powiedział, zauważyłem, że trzymana przeze mnie butelka była prawie pusta.
- Nie, nie chcę cię zamęczać, sam pójdę...
Czułem się źle wykorzystując kolegę, i już chciałem wstać, ale Seto popchnął mnie z powrotem na ławkę.
- Spokojnie, nie szkodzi! Siedź i odpoczywaj! Sobie też chciałem coś kupić!
Z jasnym uśmiechem rodem z reklam o napojach, Seto odszedł żwawym krokiem.
- Poczekaj... Dam ci pieniądze...
- Oddasz mi później - pomachał ręką i Seto zniknął w tłumie ludzi.
- Seto jak się uprze, to nic go nie zmusi do zmiany zdania, nie?
Kano ziewnął i znów założył ręce za głowę.
Również siedziałem cicho nie czyniąc nic, by podtrzymać rozmowę. Gdybym coś powiedział, on wykorzysta to jako okazję do gadania i gadania. Już się dowiedziałem jakie to wkurzające, więc wolałem tego unikać najdłużej jak to możliwe.
A właściwie, pamiętałem, że wczoraj razem z nim zostałem zakładnikiem i siedziałem niedaleko niego.
Nawet w tak poważnej sytuacji, Kano był tak samo zrelaksowany jak teraz.
Kiedy rozmawiałem o tym z Momo, dowiedziałem się że wszyscy w tym "Mekakushi Dan" byli młodsi ode mnie.
W sumie, powiedzenie czegoś w stylu "Chodźmy do wesołego miasteczka!" było bardzo dziecinne.
Ale słuchając tego, jak pokonali terrorystów w domu towarowym, i o "mocy", którą każdy z nich posiadał, dało mi do myślenia, że to nie jest po prostu zwykła grupa, która się bawi i wydurnia.
—Po pierwsze, czym się ta grupa zajmuje? I w jakim celu powstała?
Nim Mary się przyłączyła, grupa posiadała tylko trzech członków: Kido, Seto i Kano.
Włącznie ze mną było już siedmiu członków. I oprócz mnie, wszyscy członkowie mieli "jakąś moc".
Przeważnie słuchali swojego lidera, Kido.
To wszystko, co wiedziałem.
Ene i Momo, raczej nie zdawały się przejmować działalnością grupy, ale to one najbardziej się "wyróżniały", a dokładniej brakami w poprawnym funkcjonowaniu w społeczeństwie.
Biorąc to pod uwagę doszedłem do tego, że "przyłączenie się do tajemniczej grupy i otworzenie się dla niej bez żadnej wiedzy" było, delikatnie mówiąc, dość niebezpieczne.
Niewiele czasu z nimi spędziłem, ale jak na razie nie wydawali się być złymi ludźmi.
Nie mogłem nic zrobić z "mocą" Momo, ale oni się nią zajęli i zostali jej przyjaciółmi.
Nie chciałem zastanawiać się nad tym, czy mają z tego jakieś korzyści, czy też może są powiązani z jakąś działalnością przestępczą.
Jednakże nieznane mi są szczegóły czy przyczyny posiadania przez nich "mocy".
Ale od czasu gdy Momo zauważyła, że przyciąga spojrzenia innych, ani ja ani ona nie mieliśmy pojęcia kiedy się to zaczęło ani skąd się wzięło.
Ale z tego co oni mówili, musieli wiedzieć, co kryje się za tą "mocą".
A jeśli tak było, to kim oni są...?
- Proszę! Shintaro-san, przyniosłem ci wodę!
Akurat gdy mój mózg pracował na najwyższych obrotach próbując rozwikłać ich tajemnicę kryjącą się za nimi, Seto wrócił z zakupioną butelką wody i przyłożył mi ją do karku.
- Gyaaaaaaaaaaaaaaa!! Kurdę!! T-ty... z-za nic nie masz wyczucia!? P-przecież było widać, że nad czymś myślałem, nie!?
- Huh? Och, bardzo mi przykro. Po prostu dojrzałem w tym okazję i ją wykorzystałem, jak widzisz...
Seto błysnął całkowicie beztroskim uśmiechem, i podniósł kciuk.
- Jaką okazję, samuraj z ciebie czy co!? Achhh, całkiem zapomniałem, o czym myślałem. Haa, zresztą nieważne...
Po krótkiej chwili napięcia dopadło mnie przeogromne wyczerpanie. Chyba nigdy nie będzie mi dane stanowczo się zachowywać.
- No weź, Shintaro-san, będzie strata jak się dziś nie zabawisz! Pójdziemy razem z tobą, więc co ty na maraton pełen mocnych wrażeń?
Poruszając temat chyba wzięty znikąd, z jakiegoś nieznanego mi powodu jego oczy płonęły jak znicze.
Z drugiej strony, Kano wymamrotał "maraton w wieku osiemnastu lat, co..." i wydał z siebie spóźniony, zduszony śmiech parę sekund później.
- W życiu więcej tym nie pojadę!! ...Poza tym, jak nie macie co robić, to idźcie sobie gdzieś beze mnie...
W każdym razie coś czułem, żeby lepiej z nimi nie zostawać.
Racja, miło jest czasem samemu spędzać czas.
Nie, zaraz. W tej chwili Ene była w telefonie Momo, więc okazja na bycie całkiem samemu była...
- —Jest właśnie teraz!
Gdy tylko wyrzuciłem te słowa z ust, "pragnienie samotności" nagle się we mnie rozpaliło.
Tak. tak. Przez cały czas zawsze byłem prześladowany przez Ene, i nigdy nie miałem szansy na chwilę dla siebie aż do teraz.
A skoro tak się stało, to może będę mógł nawet się rozerwać, o ile w to szczerze uwierzę.
Z tym postanowieniem szybko stanąłem na nogi.
Mrugając z zaskoczenia, Kano patrzył się na mnie zdezorientowany.
- Ech, co się stało...? Co ty tak nagle, Shintaro-kun.... Udaru dostałeś?
- Co!? Nie, po prostu pomyślałem, czy by nie przejść się trochę samemu!! Sorry, ale nie idźcie za mną! Pa!
Mówiąc to, oddaliłem się od nich w pośpiechu, i wślizgnąłem się między tłumy ludzi.
I dalej się posuwałem, całkowicie wmieszając się w tłum, aż moja sylwetka znikła wśród ludzi.
Tak...! Spełniłem swoje pragnienie samotności w tak nieoczekiwanym miejscu.
Ile to już brakowało mi namiastki prywatności?
Przez Ene, oprócz kąpieli czy korzystania z toalety, przez cały czas żyłem przed czymś w strachu.
Kiedy spałem w łóżku, nagle mnie budzono; kiedy korzystałem z internetu, ona zawsze się wtrącała; a kiedy się wydawało, że wchodzę na podejrzane strony, mogła mnie okrzyczeć siostra...
—Ale dziś zostałem wreszcie uwolniony od tej klątwy.
Powstrzymując się od krzyku "ACHHHHHH JAK CUDOOOOOWNIEEEEE", znów rozejrzałem się po otoczeniu.
Jeśli jest to prawdziwy naturalny park rozrywki, powinno gdzieś być miejsce, gdzie uciąłbym sobie popołudniową drzemkę. Nie, skoro jej nie ma, mogłem do woli korzystać z internetu!!
Achh... Czuję się jak w niebie. Jakie to szczęście, że dziś się tu znalazłem....!
Na świecie było tyle wspaniałych rzeczy. Byłem pewien, że dzisiejszy dzień też okaże się wspaniały.
Tak, to był dar od Boga, nagroda za ciężką pracę każdego-
- Hej...
Wkurzające... jestem teraz w najlepszej części, nie przeszkadzaj mi.
Achh... Dziś jest cudo-!
- Heej... Shintaro, słyszysz mnie?
—Gdy usłyszałem swe imię, w jednej chwili wróciłem do rzeczywistości.
Choć byłem już jedną nogą w innym świecie dzięki odczuwanej wolności, głos powstrzymał mnie od powzięcia ostatniego kroku.
...Tylko czyj?
Rozejrzałem się wokół, i stała tam łatwo rozpoznawalna dziewczyna z białymi gęstymi włosami, w chwili obecnej we łzach.
- ...Dlaczego mnie ignorujesz...?
- Ech? Ah—Achhhh, przepraszam, przepraszam! Umm, jesteś... —no tak, Mary! Nie płacz! Dobrze?
Mary zrobiła bardzo nieszczęśliwą minę. Czy to dlatego, że nie odpowiadałem jej od paru minut? Przeprosiłem ją, ale Mary dalej stała obrażona ze łzami wylewającymi się z oczu.
- ... D-dlaczego jesteś smutna...? Coś się stało?
W odpowiedzi na moje pytanie, Mary stanowczo kiwnęła głową i wskazała na coś palcem.
A wskazywała na wielki szyld, który przedstawiał nazwę atrakcji wesołego miasteczka zwanej "Wielki Lodowy Labirynt", jak i na przypominający zamek wielką budowlę wykonaną w całości z lodu.
- O to ci chodzi?... Że chcesz tam wejść?
Zanim skończyłem zdanie, Mary z zapałem zaczęła kiwać głową.
...Szczerze, to chciałem powiedzieć "To dlaczego sama tam nie pójdziesz?" i zaraz zwiać. Wreszcie mam czas dla siebie, więc po co miałbym go marnować na taką dziecinną atrakcję?
A przynajmniej tak bym powiedział jeszcze chwilę temu.
Ale gdybym powiedział to tu i teraz, dziewczyna z pewnością wybuchnie płaczem.
...I co by się dalej działo? Proste - ludzie wokół mnie uznają mnie za nikogo innego jak za zboczeńca nękającego niewinną dziewczynę.
Pewnie zostanę wyprowadzony przez służby bezpieczeństwa, a co więcej, odkryte zostaną inne moje skille: "Bez szkoły", "Bezrobotny", "Odludek", "Prawiczek"..........
I dzięki temu, osiągnę "śmierć" społeczną.
W życiu do tego nie doprowadzę.
- ...Dobra, Mary. A jak pójdę tam z tobą, to ci będzie pasować?
- Tak! Chcę tam iść! Pójdziemy tam razem, ok?
Gdy to mówiła, twarz Mary rozjaśniła się w jednej chwili, a jej wilgotne oczy spojrzał na mnie błyszczące.
I serce Shintaro (prawiczka) zabiło głośno i czysto.
Szlag... Co za wstyd.
I tak już miałem za dużo skilli.
Spotkało mnie nieszczęście, lecz niestety nie było wolnego slota na skill zwany "lolicon".
Żegnaj, skillu "lolicona".
Dopóki nie nadejdzie dzień, gdy stracę skill "prawiczka", dopóki nie spotkamy się znowu...!
—A zatem, bez większego poczucia winy, Mary i ja dołączyliśmy do kolejki pod "Wielkim Lodowym Labiryntem".
Nie była to zbyt popularna atrakcja, więc niedługo będzie nasza kolej na wejście do atrakcji.
Jednakże coś zwróciło moją uwagę. Po tym jak... zwymiotowałem, dziewczyny sobie gdzieś razem poszły.
Nie wyglądało na to, żeby się pokłóciły i rozdzieliły. Mary w takim przypadku przez cały czas płakałaby z tego powodu.
- Hej, a gdzie jest reszta? Dlaczego jesteś tu sama?
- Ech? Co do tego... Poszłyśmy jeszcze raz na kolejkę górską, ale ja byłam w innej kolejce i się rozdzieliliśmy.
Mary odpowiedziała nie zaszczycając mnie spojrzeniem, sama była zaabsorbowana broszurką, którą dostała przy wejściu.
Zaznaczyła na mapce wszystkie miejsca, jakie chciała zwiedzić, czerwonym długopisem.
...I-ile było energii w tej dziewczynie. Miała zamiar sama oblecieć miasteczko....
Miałem wrażenie, że ona jest z tych co nienawidzi być sama, ale przybiło mnie posępne, ponure uczucie, kiedy odkryłem, że nie w tym rzecz.
- R-rozumiem. Więc, póki Kido i Momo są razem, to nic się nie stanie... A właśnie, dlaczego ja miałbym z tobą wejść do labiryntu?
Mary zdawała się być zbyt pochłonięta ulotką, by odpowiedzieć, ale ręką wskazała na tablicę niedaleko wejścia.
Gdy tam spojrzałem, zauważyłem plakat z napisem "Wejście tylko dla par".
Aha. Więc to taka atrakcja.
Coś miałem przeczucie, że mogło to być coś takiego... Ale wciąż byłem przybity przygnębieniem.
Gdy kolejka się skracała i już zaraz mieliśmy wejść, zacząłem czuć podekscytowanie.
Jakby tak pomyśleć, to dawno mnie nie było w wesołym miasteczku.
...A gdyby jeszcze tak pomyśleć, to też pierwszy raz byłem z dziewczyną zwiedzać atrakcję.
Kiedy spojrzałem na Mary, ta schowała swoją ulotkę, i nie była w stanie ukryć swej ekscytacji na myśl o atrakcji.
- Sh-Shintaro, to jest Wielki Labirynt, nie...? Może powinnam wypić trochę herbaty, tak na wszelki wypadek...!?
- Huh? Ach, też tak myślę. Czemu nie?
Jak tylko to powiedziałem, Mary wyciągnęła termos ze swojej torebki, i było po niej widać chęć wzięcia łyka.
W taki jakiś sposób ta dziewczyna była taka niewinna... Jednakże...
Cholera...! Spadaj, skillu "lolicona"! Mówiłem, że nie ma dla ciebie miejsca!
- Następny, proszę wejść~
Ktoś z personelu to powiedział i otworzył drzwi do środka.
Zza drzwi powiał wiatr chłodniejszy niż sobie wyobrażałem.
Wiedziałem jeszcze, że była nasza kolej.
Szybko odwróciłem się do Mary, a ona tak się spieszyła, że nie była w stanie dobrze zakręcić pokrywki od termosu.
- H-hej, Mary, inni ludzie za nami czekają, zakręcisz, jak będziemy już w środku...
- O-okej...!
Odpowiedziała Mary, i chwiejąc się przeszła przez drzwi.
Wszedłem za nią do środka budynku, który był prawdziwym lodowym labiryntem.
Droga była przyozdobiona soplami lodu różnej wielkości, przez co całość wyglądała jakby żywcem wyjęta ze świata RPG.
Było tu znacznie chłodniej niż się spodziewałem, a niska temperatura chłodziła rozgrzane ciało.
Było tu jakieś minus dwadzieścia stopni.
- Łaa, ale tu mróz. Dobrze, że wcześniej rozgrzałaś się herbatą, Ma...
Zamilkłem, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie widziałem.
Choć minęło ledwo parę sekund, Mary już się trzęsła z blada jak ściana, wciąż mocno ściskając termos.
-J-jes-st... t-t-t-tak... z-z-zimno... Z-zaraz um-m-m-rę...!
- ... To po co tu w ogóle przyszłaś?
Zaskoczyło mnie to. Ta dziewczyna... była tak wrażliwa na mróz?
To dlaczego wybrała taką atrakcję do zwiedzenia?
- J-ja.. nie w-wiedziałam.... że bę-dzie tak z-zimno...
- ......
Choć ledwo minęliśmy literę "L" w "labiryncie", mówiąc w przenośni, przez jej sposób mówienia Mary wyglądała jakby już była u kresu sił.
- Nie możesz w tej chwili się przeziębić! No i niebezpiecznie by było, gdyby upadł ci termos, daj mi go.
Widząc, jak Mary się trzęsła, nie byłoby dziwne, gdyby upuściła termos.
Nie był on całkiem zamknięty, więc jeśli spadnie, rozleje się cała jego zawartość.
Gdyby rozlał się na lodzie w tak niskiej temperaturze, byłby to problem dla innych zwiedzających.
- O-okej... Dzięku-—- ... Aa... psiik!!
Gdy Mary kichnęła głośno, schyliłem się by zabrać termos, z pochyloną głową - a na jej sam czubek wylała się cała herbata.
- —Gyaaaaaaaaaaaaaaaa!!
Zaraz odskoczyłem, nie spodziewawszy się niczego takiego.
Ociekając zimną herbatą w tej temperaturze, otoczenie zmieniło się w lodowe piekło.
- C-c-c-c-coś ty zro— ... A, aa, achhh! Z-z-z-zimno...
Temperatura mojego ciała gwałtownie spadła i zacząłem mocno się trząść.
- E-Eek!! P-prze-p-praszam!! Chus-steczka...
Mary wyciągała po kolei rzeczy ze swojej torebki, a wielkie krople herbaty spływały z mojej bluzy i szybko zaczęły zamarzać.
- U-Ułaaaaaaaaaaaaaaaa!! Mo-... Moja bluuzaaaaa!!
- Eeeeek!! Przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepra....
* * *
To było straszne wydarzenie. Ostatecznie ja i Mary opuściliśmy atrakcję, ale nim się rozzłościłem, Mary gdzieś uciekła.
- Ona... była inna niż za pierwszym razem... Jakoś, ona jest naprawdę.... taka...
W tej chwili Mary prawdopodobnie bawiła się na kolejnej atrakcji z listy.
I znowu zostałem sam, i aby wysuszyć ubrania, chodziłem sobie po miasteczku.
Wcześniej było strasznie, ale wreszcie będę miał swój cenny czas tylko dla sie—
- Sh-Shintaro... w samą porę...! Ch-Chodź tu do mnie na chwilę...!
Akurat wtedy gdy mijałem budkę z naleśnikami, znowu usłyszałem moje imię. Był to charakterystyczny ochrypły głos i nawet nie rozejrzawszy się byłem w stanie rozpoznać jego właściciela.
- Czego chcesz, Kido.... Zaraz, co!? Gdzie jest Momo? Jeśli nie z tobą, to...
Kido stała tam, spocona chwytając powietrze.
Z powodu gorąca, tak jak myślałem, miała zdjęty kaptur, a jej długie włosy falowały na wietrze.
Tyle że Momo nie było nigdzie widać. Oboje wiedzieliśmy, że jeśli nie była z Kido, to przez swoją moc przyciągnie ona uwagę coraz większej liczby ludzi...
- Masz rację.... Momo ma kłopoty.... Proszę! Potrzebuję twojej pomocy. Ale i tak, chodź za mną...!!
Momo miała kłopoty? Nie, mogłem już sobie wyobrazić w jakich mogła być tarapatach, ale po co miałbym iść?
Z takimi tłumami przebywającymi w miasteczku, nie myślałem bym na wiele się zdał...
Tyle że zachowanie Kido było zupełnie inne niż zwykle. Wyglądała tak krucho, jakby mnie błagała. Jakbym był jedynym, na kogo mogłaby liczyć.
...Chyba nie miałem wyboru. Musiałem z nią iść.
Naprawdę miałem słabość do słów "Potrzebuję pomocy".
***
—Przez jakieś trzy minuty Kido mnie prowadziła przez miasteczko.
Zatrzymaliśmy się przed wejściem do budynku zwanego "Nawiedzony dom lalek-duchów".
I jak to bywa w parkach rozrywki; przedziwny dom, w zachodnim stylu, z nagrobkami, a nawet toporami ozdabiającymi ogródek.
Z budynku czasem słyszeliśmy krzyki innych klientów, które jeszcze bardziej potęgowały przerażającą atmosferę.
- ...Uch.
Powiedziałem, i westchnąłem.
- C-Co jest, Shintaro? Nie słyszałem cię, mów głośniej!
Czekaliśmy w kolejce już dziesięć minut.
Gdy byliśmy już trzeci w kolejce, Kido założyła słuchawki.
Wtedy zaczęła coś mówić do siebie, a czasem, jakby przypomniała sobie coś nieprzyjemnego, wzdrygała się i szybko mrugała oczami.
- ...Boisz się, nie?
Powiedziałem do niej to co zauważyłem nieco głośniej by usłyszała, i Kido się wzdrygnęła, gdy odpowiedziała.
- D-durniu! To nie tak, że się boję czy coś! Krzyki są głośne i tyle! Ja w-wcale nie boję się takich głupich rzeczy...!
Kido zaprzeczyła mym słowom, ale jej czerwona twarz nijak pasowała do jej zapewnień.
- Haah... Więc to było tak, że ty i Momo weszłyście razem do nawiedzonego domu, i w wyniku "pewnych okoliczności" wyszłaś stamtąd sama, i w wyniku "pewnych okoliczności" nie byłaś w stanie wrócić do środka. Bez ciebie Momo przyciągnie uwagę zbyt wielu osób, i właśnie dlatego nie może wyjść i wciąż siedzi w środku. Zgadza się?
- T-Tak! Dobrze kojarzysz fakty.... Nie żebym spodziewał się po tobie mniej, Shintaro.
Kido zachichotała spokojnie, ale serio, w tych okolicznościach na nic zdaje się granie tej fajnej.
- A jakie to były "pewne okoliczności"? Skoro nie byłaś w stanie wejść do nawiedzonego dworu, to jedyna możliwość jest taka, że się strasznie boi—
- Wcale nie!! To nie tak, tyle że... Nie wiem, jak ci to wyjaśnić!
Nieważne ile razy bym pytał, Kido zapalczywie zaprzeczy w ten sam sposób, i wcale nie odpowie.
Za każdym razem gdy personel otwierał drzwi dla kolejnego zwiedzającego, jej ramiona się trzęsły. Tak przerażona przywódczyni była zupełnie bezużyteczna.
Chodziło o to, że bała się sama wejść do środka i po prostu potrzebowała towarzystwa.
Nawet jeśli ukryje swą obecność swoją mocą, na nic się to jej nie zda w nawiedzonym domu.
Mogła jedynie zagłuszyć swe własne krzyki przed innymi.
Niestety, ponieważ dalej utrzymywała że nie się nie boi, czułem się źle jej dokuczając, więc zacząłem grać w jej grę.
- Za chwilę będzie nasza kolej. Jesteś gotowa, liderze?
Spytałem się Kido, ale jedyne co usłyszałem, to muzykę wylewającą się z jej słuchawek tak głośno, że w ogóle mnie nie usłyszała.
Ale patrząc na zachowanie personelu, zrozumiała, że teraz nasza kolej by wejść.
Idąc ku drzwiom, Kido zaczęła ciężej oddychać.
Za drzwiami otwartymi przez personel porozrzucane były straszne zachodnie lalki i antyki zbryzgane krwią, które wiernie oddawały atmosferę panującą na zewnątrz.
W chwili gdy to wszystko ujrzałem, mój własny tłumiony strach pękł jak bańka mydlana.
Za mną stała Kido ze łzami w oczach, ale nie byłem w stanie się z niej nabijać.
Bo sam też pewnie zaraz do niej dołączę.
Wejście do strasznej trzeszczącej rezydencji zamknęło się, zapraszając nas na spacer w całkowitej ciemności z duszą na ramieniu.
Gdy drzwi się zamknęły, światło słoneczne z zewnątrz znikło, i jedynymi źródłami światła były rozsiane wokół przedziwnie migoczące świece.
W przeciwieństwie do wizyty w lodowym labiryncie, chłód łapał mnie najpierw od stóp.
Oboje byliśmy przejęci tą dziwną atmosferą, i wkrótce zauważyliśmy, że nie mogliśmy posunąć się dalej.
- H-huh, całkiem nieźle to zrobili... Nie, Kido?
Choć nigdy nie miałem do czynienia z przerażoną dziewczyną, odwróciłem się i ujrzałem Kido z oczami zamkniętymi za strachu, pochłonięta w świecie muzyki. Natychmiast ściągnąłem słuchawki z uszu i zabrałem jej odtwarzacz z kieszeni.
- Uwaaaah!! Co ty robisz, Shintaro!? Od-d-dawaj z powrotem!
- Głupia jesteś? Ja nawet nie wiem gdzie jest Momo, więc jak będziesz mnie ignorować, to jak miałbym jej szukać?
- To prawda... Ale...!
Bez swoich słuchawek, Kida zaczęła się trząść jako nowo narodzone koźlątko. Jej zachowanie było dalekie od jej normalnej, stanowczej postawy, więc zacząłem coraz bardziej się martwić.
Ale nic nie wyniknie z samego stania w tym miejscu.
Aby opuścić to miejsce najszybciej jak to możliwe, nie mieliśmy innego wyboru jak iść naprzód.
Zmusiłem jakoś swe nogi do podjęcia ruchu, a Kido szła o krok za mną.
Powoli, ale nieprzerwanie szliśmy wgłąb, ale z powodu charakterystycznego zapachu stęchlizny i podkładu muzycznego, już samo to było przerażające.
Portret bezgłowej postaci w holu czy wisząca kosa sprawiły, że baliśmy się, iż w każdej chwili mogło coś na nas wyskoczyć.
Zmrużyłem oczy i poruszałem się w zgiętej pozycji, by nie mieć okazji widzieć zbyt wiele.
Kido poszła za moim przykładem. Inni ludzie mogli się dziwić, co robią tacy nastolatkowie jak my, ale chrzanić to. To była konieczność.
- ...Ty już tu wcześniej byłaś, nie? Wiesz może, gdzie jest stąd wyjście?
Odwróciłem się twarzą do Kido, ale oczy miała zamknięte a uszy zasłonięte, jakby nie chciała mnie słyszeć.
- C-co z tobą? Nie ignoruj...
Byłem w połowie zdania, i już wyciągałem rękę do Kido, gdy lalka leżąca na korytarzu zaczęła gadać.
- Gyaaaaaaaaaaa!! Co to jest!?
- Właściciel rezydencji niegdyś był kolekcjonerem lalek, lecz pewnego dnia stracił zmysły, i stał się mordercą zmieniającym gości zaproszonych do domostwa w lalki, jednego po drugim. Wątpię, czy wyjdziecie z tej rezydencji żywi...! Hee hee hee....!!
Z przerażenia serce nieomal wyskoczyło mi z piersi, a sam odskoczyłem i upadłem na korytarzu.
Bez żartów - jaki morderca!? Nim porozmawiamy o jakimkolwiek mordercy, już czułem że mógłbym umrzeć na sam jego widok.
Kido stanęła tuż obok mnie, odprężona zdjęła ręce z uszu i spojrzała na mnie skruszona.
- Ty... Wiedziałaś o tym, nie... Dlatego zasłoniłaś uszy, nie....?
- N-nie, przepraszam za to. Chciałem ci o tym powiedzieć, ale zatkałem sobie uszy, aby nie... Albo nie... Wpadłem na to, że to będzie dla ciebie pewnego rodzaju próba.
Kido zaczęła o czymś mówić, ale zaraz zmieniła temat.
- Jaka próba!? Bałaś się i zasłoniłaś swe uszy, nie!?
- W-wcale nie!! Po prostu czasem—...!
Kido pojęła co właśnie mówiła, ale szybko zrobiła w tył zwrot i uciekła.
Czyżby nagle pokonała swój strach? Nie, raczej nie. Miałem wrażenie, że z Kido straszny cykor.
Ale to musiało znaczyć, że...
Poszedłem tak daleko w swych rozmyślaniach, że nagle miałem złe przeczucie.
Powoli obróciłem się w stronę ścieżki, z której przybyliśmy, i ujrzałem ludzi bezlitośnie zabitych przez właściciela rezydencji, ubranych w pokryte krwią zachodnie ubrania, zbliżających się w naszą stronę.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaahhh!! Przepraszam przepraszam! Oszczędźcie mnie!!
Uklęknąłem na ziemi w przeprosinach z niesamowitą szybkością, a potem zerwałem się z ziemi i pobiegłem w kierunku przeciwnym do zombie. Co z nimi było!? Nie, to tylko kolejna część atrakcji. Ale grali tak realistycznie, że aż błagałem o darowanie mi życia.
Choć wkrótce dogoniłem Kido, która biegła przodem, Kido, jak to Kido, została złapana za jej ramię przez rzeszę rąk wyrastających ze ściany, i jakby toczyła pianę z ust.
- Uwaaaaaa! P-puszczaaaj mnieee!! Przestaaaań!!
Była tak zdesperowana, można było zapomnieć, że to tylko zabawa.
I wtedy kończyny z drugiej strony ściany szybko wycofały swe ręce.
Dziękuję za waszą ciężką pracę. Tylko nie pokażcie się znowu.
- Haa... Haa... Przepraszam za tamto, Shintaro. Naprawdę mi pomogłeś...
- Hej, nie zostawiaj mnie tak na pastwę losu!! Naprawdę się bałem!!
- Ech? A-aah, przepraszam, serio. Nagle coś mi się przypominało, i...
Mówiąc to, Kido wyglądała jakby miała zaraz znowu zwymiotować, i unikała spojrzenia w oczy.
—Serio, ona była całkiem bezużyteczna.
- ...A gdzie rozdzieliłyście się z Momo? Gdzieś niedaleko?
- ...T-to było za tamtym rogiem. Chyba...
Trzymając się z dala od miejsca, gdzie wyskoczyły ręce ze ściany, i za rogiem, o którym mówiła Kido, przybyliśmy do miejsca, gdzie po obu stronach znajdowały się rzędy trumien.... Jeśli dobrze pamiętam, to czy właściciel domu nie zamieniał swych gości w lalki?
Więc po co tu były trumny?
Właściwie, gdyby tak dłużej pomyśleć, to zombie żądne krwi nie miały sensu, a ręce ze ściany jeszcze większego.
Nie należałem do ludzi, którzy bawią się w znajdowanie takich szczegółów, ale że też tak się przestraszyliśmy się takich atrakcji... W każdym razie, szliśmy dalej, i wtedy, na ułamek sekundy, zauważyłem kosmyk brązowych włosów za trumną po prawej.
- ...Tam.
Gdy to powiedziałem, Kido zaraz podskoczyła.
- C-co!? Gdzie!? Ej, Shintaro!
- Nie, to nie żaden duch! Zobacz, Momo tam się ukrywa.
Kido spojrzała tam, gdzie pokazywałem, a gdy zauważyła włosy Momo, uspokoiła się.
- Och, to tylko Kisaragi... Cieszę się, że ją znaleźliśmy. Dziękuję ci, Shintaro.
Kido włożyła ręce do kieszeni w parce, i próbowała wyglądać cool, ale widziałem to tylko jako grę.
- L-lideeerzee....
Usłyszeliśmy głos Momo zza trumny. Jeszcze pewnie nie wyszła, bo czekała, aż Kido podejdzie bliżej.
...Ale teraz były tu tylko trzy osoby, więc nie widziałem problemu w tym, by wyszła z ukrycia.
- Kisaragi! To ja! Przepraszam, że cię zostawiłem, ale możesz teraz— ....!!
Kido zbliżała się do góry trumien wciąż mówiąc.
Jednakże, gdy Momo się obróciła, Kido zemdlała tak jak stała.
Patrząc na to z daleka, byłem zaskoczony, ale żeby zemdleć bez wydania z siebie krzyku zasługiwało na medal.
- C-co!? Liderze!? P-przestraszyłam ją za bardzo...?
Wychodząc zza trumny, Momo miała twarz pokrytą krwią, a topór - zatknięty na jej głowie.
Pojawiając się w takim stanie przed Kido, wyglądała, jakby miała zamiar ją atakować.
- ...Co ty narobiłaś...
Momo zauważyła mnie, gdy poszedłem bliżej, i szybko się ku mnie obróciła.
Przyglądając się jej z bliska, serio wyglądała strasznie.
- Ech!? Onii-chan, przyszedłeś do nawiedzonego domu!? Przecież łatwo cię przestraszyć...
Pokryta krwią Momo zrobiła minę jakby była szczerze zaskoczona.
- Jeśli to coś takiego, to jasne że mogę przyjść!! No? Dlaczego tak wyglądasz?
- A, to? No, jak Lider mnie zostawiła, schowałam się tutaj, i znalazłam tutaj ten topór. A potem pomyślałam, że mogę ją przestraszyć kiedy przyjdzie, więc czekając tu zrobiłam sobie makijaż. Nie miałam pojęcia, że to takie skuteczne...
Moja siostra była okropna, sprawiając, iż zemdlał lider.
Ale póki Kido była nieprzytomna, nie mogliśmy stąd wyjść.
- I co mamy teraz robić? Nie możemy stąd tak wyjść!
- Uwaaaaaah! M-masz rację! Co możemy zrobić... och, już wiem, obudźmy ją....
Mówiąc to, Momo delikatnie potrząsała ciałem Kido.
- Nie, najpierw zrób coś z twarzą! Jeśli się obudzi i cię zobaczy, to znowu zemdleje!
- T-to prawda!
Szybko potakując, Momo skoczyła za trumny.
Jeśli zostawimy tu Kido, inni goście mogą naprawdę się przerazić.
Nie miałem innego wyboru, jak wciągnąć Kido za trumny i samemu się tam schować.
Momo przyklękła, zdjęła topór z głowy, i zaczęła wycierać twarz chusteczką wyciągniętą ze swej kieszeni.
Usiadłem obok niej i ciężko westchnąłem.
Ostatecznie nie wykorzystałem swojego wolnego czasu na bycie samemu.
- Jakoś jestem całkiem wykończony....
- Przepraszam... To moja wina, że tak się stało.
Gdy skończyła wycierać twarz, Momo powiedziała przepraszająco i wyjęła swój telefon.
Jako tapetę miała zdjęcie grupowe zrobione rano jako "świętowanie zmartwychwstania komórki". Tyle że po przycięciu zdjęcia do rozmiaru ekranu, nie mieściłem się w kadrze, więc zdjęcie nie należało do najlepszych.
- Późno się już zrobiło... Ale mamy jeszcze trochę czasu na zabawę, nie?
Zamykając klapką komórkę, Momo delikatnie budziła Kido leżącą obok niej.
- Liderze, Liderze! Pobudka! Zaraz zamkną wesołe miasteczko!
- ....U-unngh... Huh!? Kisaragi! D-Dlaczego ja tu spałam?
Kido usiadła szybko i rozejrzała się wokół. Chyba nie pamiętała, że przestraszyła się Momo i zemdlała.
- Ach... Um.... Zemdlałaś, tak po prostu?
Powiedziała Momo unikając wzroku Kido, i mrugnęła mi porozumiewawczo.
- A-ha... W sumie, nieważne. Znaleźliśmy Kisaragi, to możemy stąd już wyjść.
Po wypowiedzeniu tych słów oczy Kido zmieniły się z czarnych na czerwone.
- Teraz zrobiłam tak, że tylko Momo jest niewidzialna. Ja i Shintaro wyjdziemy tak jak jesteśmy.
Spojrzałem w miejsce gdzie klękała Momo, ale nie byłem w stanie jej zobaczyć.
Gdybym skupił swój wzrok, mógłbym powiedzieć że ona tu jest, i po raz kolejny zauważyłem, jak bardzo przydatna była ta moc.
Gdybym ja miał taką... To może, mógłbym pójść do publicznych łaźni.
Ale wracając, wstałem i poszedłem dalej ścieżką i zmierzałem ku wyjściu.
Myślałem o tym, dlaczego nie byłem w stanie się uspokoić od dłuższego czasu, i pogorszył się mój humor.
Od kiedy zacząłem iść, z jakiegoś powodu czułem się nieszczególnie.
Zacząłem czuć się tak od spotkania z Momo, ale gdy teraz o tym pomyślałem, zrozumiałem od razu dlaczego.
Nie, zaczekaj chwileczkę. "Gdyby to była prawda", to wszystko co zdarzyło się od kiedy...
W tej chwili, przebiegł po mnie dreszcz, i postanowiłem zapytać Kido, która zaczęła się znowu trząść.
Gdy stanąłem, Kido również się zatrzymała.
- ...Hm? Coś się stało, Shintaro? No dalej, idziemy dalej.
Nie... miałem dobre przeczucie.
Ponieważ nieświadomie to potwierdziłem chwilę temu.
- Hej... Kido. Po kolejce górskiej... Co stało się z Ene?
Słysząc to, Kido zrobiła minę, jakby to było oczywiste.
- Z Ene? Powiedziała, że idzie do ciebie, i znikła....
—Jak tylko to powiedziała, telefon w mojej kieszeni zawibrował żywo, jakby się śmiał.
***
I znowu sam siedziałem na ławce.
"U-Ułaaaaaaaaaaaaaaaa!! Mo-... Moja bluuzaaaaa!!"
Na początku tamten nawiedzony dom był straszny, ale potem już wcale.
W końcu to była tylko atrakcja w wesołym miasteczku. Nic wielkiego.
Po tym jak wyszliśmy, Momo i Kido poszły poszukać innych członków, mówiąc mi, że zadzwonią jak tylko spotkają się z Mary i całą resztą.
Tamci dwaj oraz Mary raczej nie mieli telefonów, więc zamieniło się to w wyzwanie.
"Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaahhh!! Przepraszam przepraszam! Oszczędźcie mnie!!"
Mój sen o czasie tylko dla siebie był tylko iluzją.
I jak się skończyły to marne zabawy...? Ach, jaki wstyd...
"Ugh.... Niedobrze miii... Uee... Ughh..."
- —Achhhhhhhhhh!! Przestań!! Nie puszczaj tego!!
Kiedy krzyknąłem na telefon trzymany w dłoni, dziewczyna z niebieskimi kucykami pojawiła się na ekranie szeroko się uśmiechając.
- Aaach, jak mnie brzuch boli..! Och, przepraszam. Po prostu Mistrz dał tyle wspaniałego materiału—pfft!! Ahahah!!
- Jakiego materiału!? ...Ach... Gdybym wiedział, że tam jesteś, zakleiłbym sobie usta taśmą klejącą...
- Higyaaaaaaa!! Gyaaaaaaaa!! To dopiero groźba!! A co z tym!? Przepraszam przepraszam!! ...Niedobrze miiiiii.
Nawet jeśli byłem pełen rozpaczy, Ene wciąż ryczała i się śmiała, bawiąc się w wycinanie i sklejanie "próbek krzyków".
Wyszło na jaw to, że siedziała w mojej komórce od czasu mojej rozmowy z Kano i Seto.
A po nagraniu wszystkich sytuacji, gdy wyglądałem lub brzmiałem jak idiota, dziewczyna zupełnie uzależniła się od tej nowej formy zabawy.
- Chyba na dziś wystarczy... Phew. No dobra! Mistrzu! Dziś miałeś fajny dzień?
Uśmiechając się i przybliżając się tak, że jej twarz zajęła całą powierzchnię ekranu, zapytała się mnie wesoło, ale nie widziałem w niej ani krztyny życzliwości.
- ...Taa... Przez ciebie miałem najgorszy dzień w życiu. Dzięki wielkie.
Nawet jakbym się na niej wyżył, wiedziałem, że nie będzie z tego pożytku.
Tyle że ściskałem telefon w dłoni tak mocno, że ekran mógł pęknąć.
- Och, nie, jeszcze on się nie skończył, wiesz? Poza tym, ja jeszcze się nie pobawiłam! Nadal możemy tyyle zrobić!!
- Co!? Jeszcze się nie nabawiłaś!? Wracajmy już do domu....
- No co ty! Ja jeszcze się nie bawiłam!! Mistrz obiecał, że będziemy bawić się razem. Nie zapomniałam tego.
Mówiąc to, twarz Ene się nadęła, nawet bardziej niż zwykle gdy próbowała mnie nastraszyć.
W takich chwilach byłem zmuszony zrobić to co chciała, a reszta przepadała w niepamięć - tak zwykle bywało.
Tylko raz się wcześniej zdarzyło, że powiedziała "Pobawmy się razem".
Wtedy zdecydowałem się ją zignorować, ale zaraz potem, mój komputer został zainfekowany masą wirusów, a przez jej sianie zniszczenia musiałem zapłacić za grę, w którą potem graliśmy.
...Myśląc o tych wszystkich rzeczach, które mogłyby się stać, lepiej było jej nie podpadać od samego początku.
Jednakże, nawet taka udręka...
- ...Jeśli się ze mną nie pobawisz, prześlę Mistrza siostrzyczce cały cenny folder Mistrza, i....
- Ooookej! Tak, zabawimy się!! Tylko od czego zaczniemy!? Najlepiej od takiego, co nie trzeba za wiele się ruszać!
Byłem zdesperowany. Wstałem z ławki i spojrzałem Ene w oczy. Na jej twarzy zagościły triumf i satysfakcja.
Ja nie byłem całkiem zadowolony z mego pierwszego wyjścia na zewnątrz.
Nieco wkurzające było jej towarzystwo, ale to było wesołe miasteczko.
Ja też chciałem się zabawić.
- Tak jak myślałam, Mistrzu!! Więc najpierw... O, a co myślisz o tym!? Siedzisz na krześle i strzelasz do kosmitów!! Mistrzu, jesteś dobry w strzelankach, nie?
- Haaa? Skąd wiesz o czymś takim? Nigdy nie graliśmy w to razem, nie?
- Och, naprawdę? Aha, nie szkodzi. Ja wiem wszystko co powinnam wiedzieć o Mistrzu! Co ważniejsze, chodźmy już!
Powiedziała Ene, i wskazała kierunek do celu.
- .... Dobra.... Nic na to nie poradzę, więc pójdę z tobą. Tylko nie próbuj nadrobić jazgotu, dobra...?
- Jasne!
Ene odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
Ona naprawdę była egoistyczna,
nieznośna
i tajemnicza.
Prawie zacząłem wspominać o przeszłości, ale zaraz przestałem.
I tak miałem za wiele na głowie już od samego słuchania jej żądań.
—Nim słońce zajdzie, ile jeszcze zdążymy się pobawić?
Trzymałem telefon niczym kompas, i zacząłem iść w kierunku wskazywanym przez Ene...
Słówko od tłumacza:
Program rozrywkowy (ang. variety show) - w Japonii jest to specyficzny program telewizyjny zawierający wyczyny akrobatyczne, wstawki musicalowe, skecze, teleturnieje itp. Połowa gifów w internecie pt. "Japonia jest dziwna" pochodzi właśnie z nich. Jednym z takich programów jest polska adaptacja Hole in the Wall.
Gra w karę (ang. penalty/punishment game, jap. 罰ゲーム (batsu gēmu)) zwyczaj popularny w pw. programach rozrywkowych polegający na wykonaniu kary przez przegranego wymyśloną przez zwycięzcę. Tutaj Shintaro wytykał Momo, że ta ubrała swój strój "za karę".
Narodowa izolacja (Sakoku) - polityka zapewniająca karę śmierci wszystkim, którzy postanowią przekroczyć japońską granicę, prowadzoną w XVII-XIX wieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz wyraża więcej niż 1000 wyświetleń - napisz coś!