Na drodze w dniu zwanym dziś
Ten rozdział przygotowywałam dłużej niż chciałam. Ale nigdy wcześniej aż tak nie pracowałam nad tekstem. W niektórych miejscach mogła mnie ponieść fantazja :)
Angielskie tłumaczenie: fuyuyuu [część pierwsza, druga]
Masterpost noweli
Ciekawe, czy dziewczyna już wróciła do swego ciała.
Ale jak wróciła, to właściwie nie ma to już szczególnego znaczenia, ale w sumie to i lepiej, że w końcu mogłem ponarzekać.
W każdym razie - dopiero teraz mogłem wyrzucić z siebie wszystkie żale, inaczej niż wtedy na dachu, gdy nie miałem innego wyboru jak znosić jej utyskiwania.
Ale jakby tak pomyśleć, to jak, i od kiedy zacząłem innym opowiadać swe własne opowieści?
To był chyba pierwszy raz, kiedy na to się zdobyłem.
Byłem w stanie tak swobodnie opowiedzieć historię swojego życia najwyraźniej dlatego, że rozmawiałem właśnie z tą pokręconą dziewczyną.
Skąd brało się moje przeczucie, że oboje byliśmy tak bardzo podobni w tak dość specyficznych sprawach?
Ale właściwie to nie miało już teraz szczególnego znaczenia.
Drogę, którą szedłem, rozświetlały rozsiane tu i ówdzie latarnie. Ich delikatny blask przynosił mi dziwną ulgę.
Rozlegające się odgłosy butów, uczynione wraz z każdym stawianym przeze mnie krokiem, były ukojeniem dla mych uszu. Nim zdążyłem zauważyć, coraz bardziej podobała mi się noc.
Smolista czerń mogła zasłonić mą z pozoru rozpadającą się cerę.
Dzięki nocnemu wiatrowi, znaczenie wypowiedzianych słów mogło zostać zmienione.
Dzięki ciemności, szkaradnie wykrzywione serce mogło zostać puszczone w niepamięć.
...Nim zdałem sobie z tego sprawę, już się zmieniłem.
Niesamowite było to, że nawet ja sam nie umiałem siebie zrozumieć.
Siebie, który mógł zostać zauważony tylko poprzez ból - nie byłem już w stanie zrobić takiej rzeczy jak potwierdzenie własnego istnienia.
Lecz nie było powodu, by to dalej roztrząsać.
Powolutku, wszystko zmierzało ku własnemu końcowi.
Byliśmy bezsilni i wkrótce zostaniemy zmiażdżeni przez taką ciemność, z którą nawet mrok nie mógł się zmierzyć.
...Mimo to, wczoraj im zrobiłem coś okropnego.
Choć to byli tylko oni, delikatnie chciałem zasugerować im odejście. Lecz wszelkie starania spełzły na niczym.
Było tak, jak wąż mówił - "węże" zbierają się wokół "królowej", podążając za instynktem. A chłopak nie należał do wyjątków.
Nie byłem w stanie nic zmienić.
A nawet, gdy starałem się coś zmienić, to i tak wychodziło na to samo, co mówił wąż ze słyszalnym szyderstwem w głosie.
A jeśli prawdą było to, co on powiedział, o tym, dlaczego powstał ten świat, to naprawdę nie mogliśmy nic zrobić.
I w końcu - czym właściwie było szczęście?
Przy takim stanie rzeczy można powiedzieć, że ono nigdy nie istniało.
Taka była prawda. Przy takim stanie rzeczy nie mogłem przestać myśleć o tym, że nawet czas spędzony w domu był tylko czystą fikcją.
Niespodziewanie usłyszawszy dźwięk czyiś kroków, zatrzymałem się.
A gdy odwróciłem się ku ich źródłu, dojrzałem znajomą sylwetkę Seto.
- Ach~ Wreszcie! Tu jesteś!
Powiedział, machając przy tym szeroko ręką, i popędził do mnie.
- Serio~ Szukałem cię od kiedy tylko skończyłem pracę, wiesz? Jeśli chcesz gdzieś wyjść, to chociaż powiedz komuś o tym wcześniej! To było okrutne z twej strony!
- A-a po co polazłeś mnie szukać? Wyszedłem tylko na chwilę, wielkie mi co.
Gdy tak powiedziałem, Seto obrażony nadął poliki.
- Ej! Wszyscy wczoraj się o ciebie martwili, wiesz!? A jeśli nie chcesz wracać do domu, to daj nam jakoś o tym znać!
Słuchając tego całego kazania Seto, czułem, jak coś we mnie się zbiera.
Jak możesz się tak wymądrzać, skoro niczego nie jesteś świadomy?
- Ta, ta. Bla, bla, gadaj tak dalej.
- Jak ty możesz tak mówić~! Wiesz, że to wszystko dlatego, że się o ciebie martwiłem, nie? - odparł Seto beztrosko.
...Ale nawet i ja rozumiałem znaczenie kryjące się za tymi słowami.
Oczywiście wiedziałem, że się o mnie martwią.
A mimo że nie było to naumyślne, me serce, którego "ja sam" coraz bardziej nie mogłem zrozumieć, pękło, niosąc ze sobą niedający się opisać ból. Z wyrwy zaczęły lać się strumieniem mroczne uczucia; nie byłem w stanie ich powstrzymać.
- Wkurzający jesteś! Czemu po prostu się nie zamkniesz!!?
Mój krzyk niósł się po oblanej mrokiem ulicy.
- Nie mów takich samolubnych słów, kiedy nic nawet nie jesteś w stanie pojąć!! Gadaj po ludzku! Że niby się o mnie martwisz? Taki kit...
Uczucia z powodzeniem wylewały się z mych ust. Nawet ja sam nie wiedziałem, co właściwie mnie gryzło.
- C-co z tobą jest? Czemu tak nagle...
- Po... Po prostu przestań tak gadać!! Co... Dlaczego ty...
Kolanami zetknąłem się z ziemią. Z obu oczu zaczęły płynąć łzy.
- Czemu wszyscy się zmienili...? Tak jak Kido i Seto... Czemu nikt sie mną nigdy nie interesował!? ...Nee-chan musiała sama zginąć... Nie mogę tego dłużej znieść...
To tak, jakbym się rozkleił jak beksa.
- Mam już dość... tego świata...
- Kano...
Seto schylił się i objął mnie mocno ramionami.
- W porządku. Już dobrze...
- Co... Dla ciebie to wygląda "dobrze"? Szlag by to...
Wcale nie było "dobrze".
Byłoby lepiej, gdyby ten okrutny świat już teraz się skończył. Gdyby...
- Przepraszam, że nie zwracałem na ciebie uwagi. Choć byliśmy razem przez cały ten czas...
Nie mogłem dłużej nic nie mówić w odpowiedzi na słowa Seto.
- ...To na nic. Byłem przerażony... Nie mogłem nikomu powiedzieć... Dlatego...
Bez żadnych ceregieli Seto klepnął mnie po plecach, gdy ja byłem na skraju załamania.
- Wiem. Przepraszam za to, że wszystko musiałeś dźwigać sam... Od teraz wspólnie będziemy dźwigać odpowiedzialność, dobrze?
- ...W końcu jesteśmy braćmi.
Aż naszła mnie tęsknota.
Przypomniały mi się czasy, gdy razem tkwiliśmy w sierocińcu w "Pokoju 107", te noce, gdy to oboje dzieliśmy się sekretami.
Czułem się jak mały ja z przeszłości, gdy odpowiedziałem - Czy to nie wspaniale?- z uśmiechem na twarzy.
* * *
Razem z Seto kierowaliśmy się do kryjówki.
Jak wszyscy na to zareagują?
Znienawidzą mnie? Przecież aż to teraz ukrywałem przed wszystkimi tę opowieść.
- Nic takiego się nie stanie. Spokojnie!
Zaskoczyły mnie słowa Seto.
- Z-znowu używasz swojej mocy...? Chyba od wieków nie czytałeś nikomu w myślach, nie? Dziwnie tak...
- E-ech!? Czy to nie ty mówiłeś przed chwilą, żebym cię wysłuchał!?
- Gechhh! Skończ już z tym...! Znaczy się, nie wspominaj o tym przy wszystkich, ok?
- Hahaha! Oczywiście! To będzie nasza męska tajemnica! - powiedział Seto z bananem na twarzy.
Mimo jego zapewnień i tak wciąż byłem zażenowany. Że też popełniłem tyle zawstydzających rzeczy...
- Ach~ Zachowałem się całkiem jak nie ja. Ach~...
- Raz na jakiś czas nie zaszkodzi, nie!? Tak od czasu do czasu!
Nie było żadnej zauważalnej zmiany w jego jak zwykle radosnym zachowaniu. On serio rozumiał powagę sytuacji?
Niemniej, może nawet i zauważył, ale dalej tak się zachowywał. Godny politowania dzieciak, który umiał tylko płakać, wyrósł na wspaniałego, poważnego człowieka.
Idąc tak wspólnie przekomarzaliśmy się w najlepsze, aż nagle ujrzeliśmy postać stojącą przed automatem sprzedającym.
- Urgchh... Męczydusza na horyzoncie...
Gdy osoba ta zauważyła nas, pobiegła w naszą stronę.
Ubrana była w coś jakby szpitalne ciuchy, które musiała skądś je zwinąć. Piękne czarne włosy miała upięte w dwa długie kitki.
- ...Ech? Ale kto?
- ...Ene-chan.
Jak tylko skończyłem mówić, mózg Seto przestał odpowiadać.
Nic dziwnego. Linię pomiędzy 2D a 3D nie tak łatwo przekroczyć. Nie było nikogo, kto by z taką prostotą potrafił zmienić swą postać.
- Echhh!? A Ene-chan nie była bardziej... przenośna?...
- Ej, kogo ty nazywasz "przenośną"? Co?
Dziewczyna z nieprzyjemnym wzrokiem stała teraz obok nas. Utkwiła swe spojrzenie w Seto.
- Nikogo!? Ach, nie, to naprawdę nie było~...
Seto, nie mogąc znieść napięcia, odwrócił wzrok.
- ...Dlaczego po prostu mnie nie przedstawiłeś jako "Takane-san"?
Odpytywała mnie Takane-san z kwaśną miną.
- Err... Za dużo z tym zachodu... A tak nie może być?
- Hmm~ Nee-chan nazywała cię Takane-san, więc może... Dobra - od teraz będziemy cię nazywać Takane-chan!
- No wiecie co, jestem od was starsza... - Takane-chan burknęła niezadowolona, ale nie odrzuciła pomysłu.
- ...A jakby tak teraz pomyśleć, to co tobie jest? Czy tylko mi, czy naprawdę jesteś żywszy niż zwykle? Choć i tak wyglądasz na takiego, co umarł parę chwil temu...
- W-w życiu~ Dużo się zdarzyło, wiesz? Ach, i nie mów nikomu o tym co ci naopowiadałem...
Nie skończyłem jeszcze zdania, a już na twarzy Takane-chan pojawiał się złowieszczy uśmiech. Ona serio była pokręcona. Taka idealna kopia mnie.
- Ech? ~Czyli wstydzisz się tego, jak udawałeś swoją siostrę w szkole, hm? No tak, rozumiem~
Takane-chan nawet nie kryła jadu w swoim głosie.
Niedobrze. Trzeba było nie pisnąć jej ani słówka. Moja sytuacja nie była lepsza od ryby wyciągniętej z wody.
- Skoro tak o tym wspominasz, to widocznie Takane-chan wróciła cała i zdrowa, nie? Pewnie miałaś spory ubaw z wygłupiania się jako "Ene-chan" i w ogóle...
Gdy tylko wypowiedziałem te słowa, Takane-chan klękła na ziemię i zaczęła obejmować swoją głowę.
- Chcę umrzeć chcę umrzeć chcę umrzeć chcę umrzeć...
Trafiłem w czuły punkt.
- Arghhh~... Serio, co mam teraz zrobić? Poradzę sobie! Tak, na pewno sobie poradzę!
Niezbyt się da z tym coś zrobić, nie?
Z tym wpadaniem w szał i nękaniem słowami "Mistrzu! Mistrzu!" wroga tak znienawidzonego, że nie nie dało się znieść samego jego widoku, aż do dziś...
...Tak, ja też musiałem przeprosić Shintaro-kuna.
Choć nie spodziewałem się po nim, by mi wybaczył, wciąż jednak miałem mu do przekazania całą prawdę...
- Coś nie tak? Martwisz się o niego?
Jakby rozumiejąc me uczucia, Takane-chan, która obejmowała się za głowę, podniosła ją, by na mnie spojrzeć.
- ...Może. Nie mogę zaprzeczyć, że zrobiłem mu parę świństw.
- Taa~ Ale on nie jest taki głupi. Jeśli porządnie mu to wytłumaczysz, to jestem pewna, że nie będzie tego aż tak przeżywał. Też mam mu sporo rzeczy do powiedzenia. Razem z nim porozmawiajmy!
- ...Czyli to tak. To wtedy porozmawiamy.
W porównaniu ze mną, Takane-chan o wiele lepiej znała Shintaro-kuna.
W końcu spędzili ze sobą mnóstwo czasu.
- Ach, tak jak myślałam, to na nic... Chce mi się krzyczeć na samą myśl o nim...
Nagle, po tym jak wymamrotała te słowa, Takane-chan znów zaczęła obejmować się za głowę.
- Ech? To serio beznadziejnie! A ty co? Czym ty będziesz wymiotować, skoro ty nic nie jadłaś od dwóch lat!?
- Ale ja już jadłam ramen, jeszcze zanim do was przyszłam.
- A pieniądze!?
- Arrghhh~! Czemu ty musisz być taki wnerwiający! Ty wiesz, ile ja musiałam cierpieć bez jedzenia!!? Dwa lata!!? Całe dwa lata!! Musiałam się obyć bez ani jednej miski chashu-ramen, wiesz!!?
- Nie o to mi chodziło. Skąd miałaś pieniądze...
Gdy byliśmy w połowie wymiany zdań, Seto po cichu podniósł swą dłoń.
Jakby się nad tym zastanowić, to całkiem zapomnieliśmy o tym, że Seto ciągle stał obok.
- Jest parę rzeczy, które nie całkiem rozumiem w tej historii...
Powiedział Seto oszołomiony.
Byłoby dobrze, gdybyśmy wyjaśnili wszystko teraz Seto, albo jeszcze lepiej, gdybyśmy najpierw wrócili do kryjówki. A wtedy będzie wielkie wyjaśnianie.
Jednakże, jak to można było się spodziewać po Seto, nie należał do osób, które by bezmyślnie czytały innym ludziom w myślach.
- ...Wiesz, bez względu na to co zrobimy, będzie jeszcze niebezpieczniej, więc może wróćmy prosto do domu, okej?
W odpowiedzi na me słowa, Takane-chan i Seto jednocześnie rzekli "Jasne".
- Ach, Takane-chan, na pewno poradzisz sobie z tym wszystkim? W końcu dopiero co wróciłaś do swego ciała.
W odpowiedzi na me pytanie, Takane-chan burknęła pod nosem.
- Oczywiście~! Ja również złożyłam obietnicę Ayano-chan. Teraz wystarczy znaleźć tego starego zgreda i sprać go na kwaśne jabłko!
Płonące z podniecenia oczy Takane-chan sprawiały wrażenie, jakby nie całkiem pojęła opowieść, ale w naszej sytuacji, jak najbardziej można było na niej polegać.
- Spróbuję też porozmawiać z Mary! No wiesz~ teraz może być krucho, ale ze wszystkimi, jestem pewny, że sobie poradzimy!
powiedział Seto i klepnął mnie mocno w plecy.
- Boli, boli... Ale~ serio~ Czuję się jak głupek przez to, że wziąłem to wszystko na siebie.
Mówiąc tak, podświadomie pozwoliłem sobie na uśmiech.
Nawet jeśli zbliżał się koniec świata, wszyscy pozostali tacy sami.
- Wszyscy się zmienili. To nie fair! - Chyba czegoś istotnego nie zrozumiałem, ale nie była to właściwie zła rzecz.
- Heh~ Więc to tak się uśmiechasz.
Takane-chan powiedziała z rozbawionym spojrzeniem.
- Ech?
- No tak~! Kano jest taki nieśmiały i dlatego rzadko kiedy się uśmiecha!
Po usłyszeniu takiej uwagi, ma twarz zaraz zrobiła się gorąca.
- Och~? Daj zobaczyć~ Znowu ukrywasz, co?
Takane-chan nie marnowała okazji, uśmiechając się mrocznie i nabijając się ze mnie.
-W-weź przestań! No już, wracajmy do domu!
- Tak jest! Urrrgh~, ale jestem głodny! Pójdźmy najpierw coś zjeść! To idziemy!
- Mówiłam już, że dopiero co jadłam ramen...
...Nee-chan.
Czy teraz na nas patrzysz, Nee-chan?
Po naszej kryjówce kręci się o wiele więcej ludzi niż wcześniej, ale my sami wcale się nie zmieniliśmy.
Dziś, jak i w następnych dniach, myślę, że będziemy dalej się bawić w tajną organizację. Można się z tego uśmiać, nie?
Niedługo z "nim" porozmawiam, tym, którego Nee-chan tak kochała, o wszystkim.
Choć dopiero teraz tak o tym myślę, to jest on beznadziejny pod każdym względem, a tak szczerze, to serio z niego dziwak, ale mimo wszystko jest interesującą osobą.
Czułem, że on by poleciał i by odebrał Nee-chan nawet od ojca, albo i świata, choć jest to naprawdę dziwna opowieść.
Tak, to prawda. Numer Nee-chan... numer 0 po wieki pozostanie wolny. Więc kiedy już wrócisz, to jeszcze raz pobawimy się wszyscy razem!
I właśnie dlatego, proszę, na nas czekaj...
Poczekaj jeszcze tylko trochę, Nee-chan!
Jej jak ja się cieszę że znalazłam te novelkę po polsku <3 widziałam anime, znam wszystkie piosenki i czytam mangę więc jak tylko to zobaczyłam wiedziałam że muszę to przeczytać. Dzięki ci wielkie za te świetne tłumaczenia <3
OdpowiedzUsuńI ja się cieszę, że się znalazła nowa czytelniczka, i że tak ci się podobają moje tłumaczenia! Latem będę miała więcej czasu na dokończenie nowelki, może nawet wezmę coś innego, kto wie? ^^
UsuńAaa, rozpłakałam się ;-;
OdpowiedzUsuńŚwietna ta nowelka ;o; nic tu nie było o Tsubomi ;c smutek ;cc
OdpowiedzUsuńDzięki za przetłumaczenie!